Wczoraj na spacerze spotkałam znajomego i cóż dowidziałam się, że zostałam wózkową. Czy kobietą, która nic nie ma do roboty! (aha) tylko chodzi na spacery z wózkiem (znaczy z dzieckiem). No więc jestem nierobem pełną gębą.
Jak to jest, że większość ludzi (mężczyzn) uważa, że siedzenie w domu z dzieckiem to nic nie robota. Jak bardzo pomniejszane jest zaangażowanie matki. Być może to wynik braku realnych, natychmiastowych i widocznych wyników. Jak chodzi się codziennie do pracy to widać tego skutki, dom to miejsce zamknięte nie każdy ma tam wejście. No nie wiem sama, chyba nie poczułam się z tym źle, ale tyko chyba :). Może to mój charakter, nie wiem sama ale pamiętam jak to jest, jak ktoś słyszy od ciebie, że pracujesz w domu i ten wzrok "no tak, obija się, tv ogląda i wielce pracuje". Nikt, kto nie pracowała w domu nie wie jak ciężko jest się zmobilizować do pracy, jak wszystko dosłownie wszystko Cię rozprasza, od listonosza do nieumytej szklanki w zlewie.
Cóż jestem nierobem do potęgi drugiej :), nie dość że siedzę z dzieckiem w domu to jeszcze w tymże domu pracuję.
Mój mąż bardzo często mówi "Idź odpocznij, albo wyjdź, bo ty tu pracujesz ciężej ode mnie" :D i jak tu go nie kochać? :)
OdpowiedzUsuńHafija super, mąż skarb:) A niektórzy faceci i nie tylko faktycznie nie dostrzegają ile czasu zajmują pewne rzeczy przy dziecku itp. i myślą że w domu to jest luzik:) Mój mąż też tak sobie chyba myśli dlatego będę Go częściej zostawiać z małym żeby zobaczył że nawet siedząc w domu dziecko skupia na sobie całą uwagę i siły :)
OdpowiedzUsuńpraca w domu jednocześnie z pracą w domu (celowo tak piszę oczywiście) jest bardzo trudne, podziwiam wszystkich, którzy podejmują się tego wysiłku ! Ci, którzy tego nie doceniają nie mają bladego pojęcia o tym i nie rozumiem po co się w ogóle wypowiadają...
OdpowiedzUsuńuważam też, że nie można też porównać mieszkania w domu wielopokoleniowym z mieszkaniem na własną rękę kiedy chociaż spojrzeć na dziecko nie ma kto.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości i powodzenia w działaniu :*
są ludzie, którzy potrafią docenić pracę matki w domu, jednak większość społeczeństwa niestety ma takie mniemanie jak ten znajomy, wkurzające to! ja bym chciała być mamą, która może pracować z domu, niestety musiałam wrócić do pracy
OdpowiedzUsuńmnie jeszcze wkurza jak matka która wraca do pracy na etacie wartościuje matki które zostają w domu. Nienawidzę jak mi taka mama wmawia że powinnam wrócić "realizować" się w pracy?! sugerując że teraz się "marnuję"
OdpowiedzUsuńtaka prawda... jak się samemu nie "posiedzi" w domu, to nic na ten temat nie można powiedzieć. Mój małż też początkowo sceptycznie podchodził do sprawy - do czasu aż został z Luśką sam na miesiąc. Teraz już rozumie :)))) A co do realizacji - ja wprawdzie wróciłam do pracy, bo taki charakter mojego zawodu że w domu się go wykonać nie da ale nie widzę żadnych przeszkód do samorealizacji w warunkach domowych. A ci, którzy myślą że w domu się tylko siedzi i tv ogląda to pewnie sami tak robią :D
OdpowiedzUsuńWózkowa - kolejny raz słyszę to określenie w ciągu ostatnich kilku dni... Na wykopie było czy co?
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie wkurza takie gadanie - ja bym w takim razie musiała się obijać na moich dwóch etatach bo i "siedzę" w domu z dzieckiem i też w tym domu pracuję - popołudniami, wieczorami i nocami. Gdy Twój kolega przewraca się smacznie na drugi bok ja biorę się za kolejny projekt...
hehe wozkowa-pierwszy raz slysze takie okreslenie :) moj maz niestety nie rozumie ze jestem zmeczona siedzeniem z dzieckiem w domu, mysli ze caly dzien leze z malym na kanapie:/ ale pewnie zrozumialby gdyby nie mial wyboru i musialby zosstac sam z nim przez kilka dni :)
OdpowiedzUsuńBla bla bla. A koledze kto sprząta i gotuje??? Ma dzieci???
OdpowiedzUsuńTo tyle w temacie... :)
Oczywiście można siedzieć w domu z dzieckiem i olewać resztę. To jest kwestia wyboru. Ja się spełniam w roli "kury i wózkowej" :)
Mam nadzieję, że gatunek takich ludzi jak cytowany kolega wkrótce wyginie...
OdpowiedzUsuńMasakra jakaś, mam jednak nadzieję, że się nie przejmujesz :)
Siedzę w domu z Julindą. Po Jego "poznawczych" wędrówkach jestem padnięta! A gdy K. wraca z pracy, przejmuje Synulindę a ja siadam do zleceń. I fajnie jest, ale gdy Jul wrzeszczy za uszami, K. zostawia włączony laptop i telewizor, Nicnierób miauka pod lodówką, bo przecież 5 minut bez jedzenia, to życie stracone...to mam ochotę ich wszystkich za próg wystawić:D
OdpowiedzUsuńI uwierzcie mi, gdybym miała z kim zostawić Jula- z kimś zaufanym, z rodziny, to zamknęłabym się w cichym biurze bardzo chętnie...Ale jako, że nie mam to cieszę się, że i tak jest fajnie:D
Ps. tego "kolegę" bym szturchnęła łokciem:D
Ps.2 Matuś, ależ nieskładny komentarz:D No cóż, musisz mi wybaczyć i uwierzyć, że to z przemęczenia:D
Chyba bym nie wytrzymała i temu znajomemu scenę na środku ulicy urządziła hehe :D
OdpowiedzUsuńTo oburzające, że w XXI wieku są jeszcze faceci, którzy tak myślą!!!
OdpowiedzUsuńJa po przesiedzeniu całej ciąży w domu (wtedy to dopiero się obijałam...to były piękne czasy) nabrałam dystansu do oczekiwań innych. Bo nikomu nic do tego. A nawet jeśli...nawet gdybyś napisała, że siedzisz, oglądasz tv i codziennie odpoczywasz, to tylko należy zazdrościć!!! Bo ja właśnie tak bym chciała:-)
OdpowiedzUsuńdwa etaty i oba w domu to wyczyn. ale trzeba to zobaczyć i poczuć, żeby dostrzec i docenić. "kolega" widać używa tylko wyobraźni, a i owa jest u niego mało rozwinięta ;)
OdpowiedzUsuńtrzaskam czasem zlecenia podczas drzemek Ewki i wieczorem. mój dom wtedy leży i kwiczy, bo czasu na niego nie mam. potem chwila na złapanie oddechu i porządki i... znowu praca. ciężko bywa, ale da się? da się :)