źródło zdjęcia: internet
Obudziły ją pokrzykiwania dziecka - i po co tak krzyczeć z samego rana?Wstała, umyła się i poszła coś zjeść. W zasadzie to chciała sobie jeszcze poleżeć, ale jednak coś rano trzeba zjeść.
Coś ten posiłek nie był najlepszy. Jakiś taki w smaku nie tego. Coś się ewidentnie zepsuło. Trudno zje tylko trochę i potem może pójdzie na balkon.
Na balkonie zimno, żadnych rozrywek, pomyślała sobie, że lepiej wrócić do domu i może przyciąć komara tylko gdzie? Najlepiej w takim miejscu co by ją dziecko nie widziało.
Wybór miejsca na drzemkę padł na sypialnie.
Dziecko zazwyczaj bawi się w drugim pokoju na dywanie, nie będzie jej przeszkadzać, no w każdym razie taką ma nadzieję.
Ułożyła się wygodnie i oczy przymknęła.
Już jej się dobrze i miło zrobiło, gdy coś ją pacnęło w głowę.
Kurcze znalazł ją dzieciak, trzeba się ewakuować! "Nie ma co czekać, trzeba uciekać!"
Dyndający brzuch nie pomaga w sprawnej ucieczce, swoją drogą skąd on się wziął (brzuch, nie dzieciak - bo ten dzieciak znaczy ewidentnie przylazł z pokoju). No tak z wiekiem przybyło kilogramów, ale żeby takie coś - no przecież nie je więcej? Nawet nie podjada jakoś specjalnie między posiłkami, czasami jakiś jogurcik, czy maślanka, ser żółty od wielkiego dzwonu, no kawałek kabanosa i od czasu do czasu kawałek pączka.
Myślała, że to tylko skóra, ale chyba nie, no jakiś tłuszcz tam jest.
Niby jest sprawna, szybka i przed dzieckiem ucieknie, ale ... to nie to co dawniej. Już jej się tak jak za czasów młodości szaleć nie chce, najchętniej by tylko spała.
Kurcze i jeszcze idzie ta zima i ten głos wewnętrzny jej mówi - jedz, jedz to się chyba instynkt nazywa.
Co robić, trzeba jeść, ale to jedzenie jakieś takie niedobre, nie takie samo jak wczoraj - czemu jej tak nie smakuje?
Miska ta sama, karmy kształt ten sam a jednak coś jest ewidentnie nie tak. Jakby zapach inny i ten dziwny smak.
Tak, tak prewencyjnie "odchudzamy" naszą kocicę - mieści się jeszcze w wadze, ale brakuje jej dosłownie półtorej kilograma do przekroczenia normy.
Wyrzut w jej oczach kiedy podchodzi do miski z tą "dziwną" karmą jest straszny.
haha... a ja myślałam że na dietę idziesz ;) bo ja postanowiłam wypocić parę kilogramów... co by pierwsze słowa Szymona nie brzmiały: "mamo! ale jesteś gruba!" ;)
OdpowiedzUsuńO, nie - dzieci nie walą tak z grubej rury. Dziecko co najwyżej powie: " Lubię Twój brzuch, mamusiu. Jest taki mięciutki jak trampolina!"
Usuńdzieci nie wiedzą, co to gruby/chudy, dopóki sama nie powiesz
Usuńdlatego ich miłość jest bezinteresowna
co oczywiście nie musi być przeszkodą w twoim odchudzaniu ;)
Paula ja się jakoś do diety nie mogę przekonać - wysilać mi się nie chce. A motywacja w postaci słów dziecka nie działa - bo jak Rycerzowi mówię, wiesz co jestem gruba, to on mi krzyczy "Nie, Nie jesteś!" no i jak go nie kochać :)
Usuńhahahaha. padłam i leżę:)
OdpowiedzUsuńNo nie leż bo Cię dzieć dopadnie :)
Usuńte racja ;)
Usuńi będzie dopiero:p
mój dziec mnie już chyba na dziś wyeksploatował do granic możliwości, więc liczę na to że nie jestem już taka atrakcyjna w odbiorze ;p
No, zakończenie zaskakujące! Tak się właśnie zastanawiałam po cichu, co to za atrakcje macie na balkonie, no ale cóż .... może jakiś nagi sąsiad popala obok..... A tu kot! Nie zazdroszczę sierściuchowi.
OdpowiedzUsuńZa oknami mamy wielkiego kasztana na którym gniazdują różne ptaki kocica codziennie je obserwuje przez siatkę zabezpieczającą (ją oczywiście) przed wyskoczeniem z balkonu :)
Usuńbuahahaha :):):)
OdpowiedzUsuńNo nie pomyślałabym, że to o kocie :D
Aż micha mi się śmieje do minetora cały czas :D
:D
Usuńhahahaha, ja też myślałam, że to o Tobie..biedny kot:)
OdpowiedzUsuńWcale nie biedy jak do tej pory miała się aż za dobrze skoro się spasła :)
Usuńa ja myślałam, że Ty zaczynasz i się do Ciebie doolączę :D
OdpowiedzUsuńTy już dobrze wiesz jak to moje odchudzanie wygląda :)
Usuńhahaha, ale się uśmiałam:) dobre!!
OdpowiedzUsuń:D
Usuńhi hi hi :) dałam się złapać :)
OdpowiedzUsuńNa to liczyłam :)
Usuńbiedny kocik, łączę się z nim z w bólu:))
OdpowiedzUsuńNo jak to biedy, do tej pory miał co chciał :D
UsuńMyślałam, że to o Tobie, a nie o kotku :D
OdpowiedzUsuńteż mnie podeszłaś! :<
OdpowiedzUsuń:D
UsuńO padłam. Jak można głodzić zwierze:-p
OdpowiedzUsuńO nie, nie , nie głodzimy ma inną karmę :P
UsuńA ja sobie myśle, kurde jakie fajne dziecko ze mama moze sobie isc pospac:D
OdpowiedzUsuńAaaa no właśnie miałam pisać, że nie dość, że synek taki rozgadany to jeszcze da pospać w ciągu dnia. A tu zonk :)
UsuńA już liczyłam na jakieś konkretne wytyczne co jeść a czego nie :) Hmm... z kotem się wspólnie odchudzać niestety nie będę, bo jego karma może mi nie podejść :)))
OdpowiedzUsuńCóż Ci mogę powiedzieć, przy 3 kotach jest taka zdrowa rywalizacja o najlepsze kąski i dzięki temu wszystkie wyglądają smukło. Dajcie jej przyjaciół :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się :)
OdpowiedzUsuńhehehe:)rewelacyjny tekst:) coś mi zaczęło nie pasić, jak doszłam do dyndającego brzucha:D:D ale się uśmiechnęłam, i dobrze, bo ciężki dzień za mną..
OdpowiedzUsuńKocica raz dwa i nauczy się lodówkę w nocy otwierać ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze Ci może nie pisałam tego a może pisałam, nie pamiętam fakt pozostaje faktem- DZIĘKI TWOJEMU PISARSKIEMU PIÓRU UŚMIECHAŁAM SIĘ PRZEZ CAŁY DZIEŃ.
OdpowiedzUsuńFakt czasami nie zdajemy sobie sprawy,że o nasze zwierzątka trzeba dbać ale w zdrowy,racjonalny sposób- z głową.Czasami można zaszkodzić a nie pomóc.
Pozdrawiam cieplutko
Padłam :D Aż siostrze przeczytałam, a ta zastygła w bezruchu w trakcie sprzątania łazienki ;) Na końcu obie niemal ryczałyśmy ze śmiechu. Uwielbiam!
OdpowiedzUsuń