Ten wieczór zaczął się źle, a może nie tyle wieczór co jego część druga. Dziecko usnęło jak zwykle. Dyżur nocny miała matka, więc to ona miała spać rano dłużej. Matka założyła sobie, że posiedzi trochę dłużej w nocy - do pierwszej pobudki dziecięcia lub do skończenia filmu.
W połowie przygód bohatera filmowego usłyszała na klatce schodowej stado młodocianych pijanych słoni chyba w towarzystwie równie pijanych nosorożców. Lekko ukłuła ją obawa czy aby dziecka nie obudzą zanim dojdą do swych apartamentów na szczęście wtoczyli się do mieszkania powyżej zanim dziecko wybudzili.
Nastąpiła chwila spokoju - chyba rozdziewali się z okryć wierzchnich wszak zima jest. Chwila odrobinę się wydłużyła - chyba lokowali się na miejscach. A po tej chwili matka poczuła, że mają sąsiedztwo koło jakieś huty - umc, umc, umc, umc ... nieszczęście, że huta owa ulokowała się dokładnie nad pokojem w którym spało dziecko i Dumny Ojciec.
Matka porzuciła film i postanowiła się położyć spać. Zasnąć jakoś nie bardzo mogła - nie wiem czy to obecność huty nad głową czy może wciągająca i głęboka rozmowa pracowników huty.
Rurki kaloryferowe niosą wszystkie głębokie myśli. Między umc, umc, umc matką wstrząsały głębokie przemyślenia "kurwa ja pierdolę", "jebać to/ich", "a to pizda jedna". I mimo iż matka posiada ( w jej mniemaniu) dość bogate słownictwo rynsztokowe wydaje się jej, że przebić w biegłości rozmówców znad głowy nie zdołałby.
Niestety wymiana owych głębokich myśli nabierała decybeli i dziecię się obudziło. Było chyba koło drugiej w nocy. Napiło się i próbowało zasnąć. Niestety skupić się na śnie również nie mogło - hutnicze odgłosy nie są w guście Rycerza. Koło trzeciej dzieciol rozbudził się na dobre i zażądał miejsca w łóżku rodziców. Kiedy się łóżku ulokował zażądał więcej miejsca. Miejsca okazało się za mało więc po przemyśleniu sprawy postanowił spać z ojcem swoim.
Matka przeniosła się na kanapę na której niestety cierpnie jej pół boku. Na szczęście nie pospała na niej długo o 5.30 dziecko postanowiło, że ma dość hałasu i że się wyspało więc wstało czego i zażądało od Ojca swego.
Matka w radosnych podskokach wróciła do łoża małżeńskiego i dospała sobie jeszcze dwie czy trzy godziny.
Rano matka rozważała generalny remont pokoju w którym śpi, ze szczególnym uwzględnieniem wiercenia w suficie w okolicach rurek kaloryferowych.
Niestety nie było czego remontować - szkoda :/
Nie zazdroszczę ciężkiej nocy :/// W takiej sytuacji warto dzwonić po straż miejską, albo policję, w końcu naruszać ciszy nocnej nie wolno.
OdpowiedzUsuńTrochę tematycznie się zgrałyśmy, bo wczoraj wieczorem też pisałam o pijaństwie, tyle że od strony osoby pijącej, nie słuchającej.
OdpowiedzUsuńJa tam jestem zwolenniczką spożywania napoi w lokalach, które do tego są przystosowane. Sama mam sąsiadów którzy lubią co nieco, ale z nimi problem jest taki, że robią to w godzinach dozwolonych, więc teoretycznie nie można się przyczepić, pomimo że zachowują się jak słonie, dudniąc podłogo-sufitem.
Matko..uświadomiłam sobie że jak oglądaliśmy mieszkanie nie zapytaliśmy obecnych właścicieli o hałas. Pod nami starsze małżeństwo, ale nad i obok-nie mam pojecia. Mam nadzieję ze trafiliśmy na spokojne miejsce bo dzieci mieszkające w domu jednorodzinnym do hałasu raczej nie przyzwyczajone.
OdpowiedzUsuńMiewam podobny scenariusz... tylko, że u mnie na dole, a nie u góry towarzystwo ;/
OdpowiedzUsuńJa bym zadzwoniła na policję i już.
OdpowiedzUsuńCzasem odwiedzam ciocię mieszkającą w bloku i jestem przerażona... Ludzie to chyba swoje mieszkania non stop remontują, w ciągu dnia stale słychać młotki, wiertarki itd. O nocach to już w ogóle boję się pomyśleć :O
OdpowiedzUsuńJa to Cię podziwiam za cierpliwość jednak. Że bez policji i interwencji sąsiedzkiej :)
OdpowiedzUsuńWszystko ma oczywiscie swoje granice. Beda miec swoje dzieci to sami na mlodsze pokolenie beda narzekac. Taka juz kolej rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio podjelam dyskusje wlasnie o rodzicach z dziecmi na wakacjach.
W takich sytuacjach obie strony musza isc na kompromis. Pisze o osobach, ktore do chamskich i bez manier nie naleza.
Ojojoj ale kultura....
OdpowiedzUsuńW takich momentach cieszę się, że mieszkam na wsi hehe Nawet zawieje nie są takie straszne jak ta chuć.
OdpowiedzUsuńWspółczuje.
tak. uwielbiam te takie. u mnie nie ma już tego (w moim pierwotnym domu rodzinnym zdarzało się). Mam teraz za to sąsiadów, którzy jak imprezę mają uwielbiają śpiewać Bałkanicę i Czy te oczy mogą kłamać. Na szczęście dzieć się nie budzi a oni koło 1 w nocy się uciszają.
OdpowiedzUsuńW dawnych czasach gdy nie posiadaliśmy dzieci i mieszkaliśmy w kawalerce na parterze naprzeciwko drzwi wejściowych mieliśmy okazję regularnie słuchać disco polo na cały regulator, ponieważ dresy urządzały imprezy z muzyką na klatce schodowej. tak kilka kroków od naszych drzwi. Pewnego dnia nie wytrzymaliśmy. Ustawiliśmy w przedpokoju wieżę tak by głośnikami dotykała drzwi w ich stronę i zaserwowaliśmy im Carminę Burana na cały regulator. Zwiali.
OdpowiedzUsuńA tak na serio to łączę się w bólu. Kilka razy wzywałam straż miejską.
Uroki mieszkania w blokach....:/
OdpowiedzUsuńNa drugi raz, jak do tego Rycerz wstanie przed kurami, daj dziecinie garnki i metalowe chochle;)
O rety, biedniście... U mnie jest tak cicho w bloku, że ostatnio sąsiad się zapytał na kiedy mam termin widząc mój brzuch, bo już się nie może doczekać jakichkolwiek odgłosów życia... :DDDD
OdpowiedzUsuńNiestety znam to z autopsji :/
OdpowiedzUsuńeh... :/
OdpowiedzUsuńuuuu kiepsko. U mnie dawno takiej akcji nie było. Ale za to ludzie kochają trzepać dywany po 22 zaraz pod naszym oknem, albo przypomina się komuś o 23 że musi wywiercić dziure:/
OdpowiedzUsuńMoże podrzucić zdechłego szczura na wycieraczkę? w ramach zemsty... ;)
OdpowiedzUsuńOj, nie zazdroszczę... u nas podobnie się zaczynało. Nad nami wprawdzie sąsiadów jeszcze nie ma, są dwa piętra wyżej, ale hałasu robią za jak pułk rezerwy. Po którejś imprezie, jak mi się Polka wybudziła przed szósta, wybrałyśmy się razem na klatkę. Kredki + klatkowa balustrada :) Na szczęście sąsiedzi kumaci i po jednej takiej akcji zrozumieli przesłanie. Teraz mamy i krócej i ciszej, chociaż imprezy wcale się nie skończyły...
OdpowiedzUsuńwspółczuję!!!
OdpowiedzUsuńJa się kiedyś zemściłam na studentach kiedy po kilku prośbach żeby imprezy za ściana przenieśli do pokoju obok gdyż mała Gabi spała zaraz przy ścianie imprezowiczów .... innego ustawiania się nie dało zrobić .... I przy kolejnej imprezie do 4 nad ranem ze śpiewami, dźwiękami tłuczenia talerzy czy czegoś innego nie wytrzymałam i się zemściłam puszczając w owym pokoju Gabi fasolki zaraz po 6:00 :-)) na cały regulator wieży przystawiając głośniki do owej ściany :-)) Oczywiście pokój zamknęłam i bawiłam się z Gabi po drugiej stronie domu :-)) Od tamtej pory imprezy były już rzadsze, cichsze i w innym pokoju ;-) tak by Gabi nie budzić ;-)