Dawno dawno temu, zima, godzina siedemnasta z minutami. Matka i córka stoją przy kiosku ruchu, obok kolektura totolotka, a jeszcze obok wielki gmach poczty. Zza poczty wyłania się postać odziana w kożuch i kudłatą czapę. Zionie alkoholem, zatacza się w kierunku kiosku i staje tuż za matką i córką. Córka lat około pięciu wtula się w poły płaszcza matki i próbuje zniknąć. Postać śmierdząca alkoholem, nachyla się do córki i coś jej mówi. Dziewczynka zaczyna trząść się ze strachu. Słyszy z ust swojej mamy "Kochanie nie bój się" i jeszcze "Czy może się Pan odsunąć? " .
Facet coś bełkocze, śmieje się i pcha się na matkę z dzieckiem.
Matka ponawia prośbę trochę juz podniesionym głosem "Proszę się od nas odsunąć? Czy Pan słyszy o co Pana proszę?"
Facet śmieje się coraz głośniej i próbuje chwycić córkę za rękę.
I tedy córka słysz coś czego nigdy wcześnie nie słyszała z ust matki
"Czy ty kurwa, dziadu jeden nie rozminiesz co się do ciebie mówi? Spierdalaj!" - matka trzęsie się z nerwów, dziewczynka przytula się do matki i wie, że ona zawsze z nią będzie.
Ta matka nigdy nie przeklinała.
Dzień obecny.
Matka z synem wraca do domu ze spaceru. Robi się szarówka i pojawia się delikatna mgła. Część latarni jeszcze się nie świeci, druga część jeszcze słabo. Matka i syn idą chodnikiem i rozmawiają. Na tym chodniku stoi dwóch mężczyzn, jeden z nich ma psa. Pies jest dość spory. Mężczyźni stoją, rozmawiają, śmieją się. Pies kręci się na smyczy wokół ich nóg. Kiedy syn zauważa psa, mówi że się boi. Przechodzi za matkę. Kiedy mijają mężczyzn pies nagle rzuca się w kierunku dziecka. Matka niewiele myśląc zasłania syna i kopie psa. Syn zaczyna płakać. Matka słyszy
"Co ty KURWA PIPO robisz?! Ten pies nie gryzie!"
"Za to ja KURWA kopię!" - odpowiada matka trzęsąc się ze złości - "Jeszcze raz zobaczę tego psa bez kagańca zawołam policję, straż miejską i kogo tam jeszcze trzeba, żeby zrobił z tym porządek".
Matka bierze płaczącego syna na ręce i słyszy "Mamusi kocham Cię najbardziej na świecie".
Ta matka nigdy nie skrzywdziła by zwierzaka.
źródło zdjęcia:internet
Nie ma to jak Mistrz Ciętej Riposty! Niestety mnie najbardziej błyskotliwe odpowiedzi na chamstwo na ulicy przychodzą dopiero po czasie :)
OdpowiedzUsuńNo niestety czasami człowiekowi myśli uciekają
UsuńŚwietny tekst, jak położę córkę spać przeczytam sobie jeszcze raz:)
OdpowiedzUsuńDzięki, niestety prawdziwy :/
UsuńJedyny moment kiedy prawdziwa Mama przeklina przy dziecku lub okazuje przy nim swój gniew jest wtedy gdy staje w jego obronie... to piękne kiedy dziecko może zawsze czuć się bezpieczne przy rodzicu
OdpowiedzUsuńJa niestety w innych okolicznościach też czasami przeklinam przy dziecku :/
UsuńPoryczalam sie...miłość matki jest ogromna! Świetny tekst;-)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJa też się wzruszyłam :)
UsuńWiem co ma na myśli. Jeśli ktokolwiek skrzywdzi moje dzieci przysięgam zabiję.
OdpowiedzUsuńRACJA!
UsuńW obronie dziecka robimy rzeczy o których nigdy byśmy siebie nie podejrzewali...
OdpowiedzUsuńTak
UsuńI ja się z tym zgodzę!
UsuńBoski tekst jednak boli mnie, że w ogóle takie sytuacje występują.
No niestety tao, że takie sytuacje w ogóle mają miejsce to jest koszmar.
UsuńNie zrozumie ten, kto nie jest marką :)
OdpowiedzUsuńNo może jeszcze ojciec zrozumie :)
UsuńA ja do psow w poblizu dzieci mam szczegolna rezerwe, szczegolnie tych co to nigdy nikogo i absolutnie spokojny pies, przekonalam sie na wlasnej skórze ze absolutnie zadnemu psu (czytaj rowniez swojemu) sie nie ufa.
OdpowiedzUsuńNo właśnie dziwnym trafem zawsze mam do czynienia z psami które nie gryzą :/
UsuńWiększość nas jest jak lwice, dla mojego męża zawsze to było i chyba już będzie dziwne zjawisko. Kiedy się dzieje coś złego Twojemu dziecku, to wchodzi w nas siła, wola walki i poczucie że możemy wszystko. Dla mnie to piękne.
OdpowiedzUsuńOjcowie też to mają, ale chyba nie do takiego stopnia :)
Chyba masz racje ojcowie, aż tak nie mają :)
UsuńSwietnie (o)powiedziane.. I choc szkoda ze prawdziwe to dzieki Bogu, czy jesli kto woli-innym silom wyzszym, za matczyna opiekunczosc i obronnosc naszych pociech
UsuńMagia macierzyństwa. Za własne dziecko rodzic mogłby zabić. To piękne i nie do wytłumaczenia zjawisko.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńdla dziecka zrobi się absolutnie wszystko!
OdpowiedzUsuńalexanderkowo.blogspot.com
Kocham zwierzaki ale zazwyczaj na te bez smyczy i kagańca reaguję lekką paniką. Ostatnio miałam spinę z Panią bo Jej (oczywiście nie agresywny) pies rzucił się na mnie jak mijałyśmy się. Takie mam szczęście albo takiego pecha! ;)
OdpowiedzUsuńTwoja postawa super, dla Dziecka zrobi się wszystko a nawet więcej :)
Pozdrawiam
mau
Grzybek po etapie wczesnodziecięcej fascynacji psami i inną zwierzyną (zawsze była to fascynacja "na odległość", gdy ktoś podchodził, żeby mógł sobie pogłaskać, chował rękę i wycofywał się) - teraz najczęściej reaguje lekką paniką, gdy zbliża się do niego jakiś pies (muszę pilnować, żeby nie wyskoczył na ulicę)... I denerwują mnie osoby, które wtedy i teraz usiłują mnie przekonać, że to "wyjątkowo łagodny pies i nigdy nie gryzie"... Czy taki właściciel siedzi w głowie psa i wie, jak zareaguje ten pies gdy dziecko (jego rozmiarów) zrobi coś nagłego, co wyprowadzi go z równowagi?
OdpowiedzUsuńScena z mojego życia: świeżo po przeprowadzce. Wąska klatka schodowa. Schodzę z 4 piętra... Jestem w okolicach drugiego. Na trzecie piętro wchodzi wątła dziewczyna z wieeelkim rottweilerem. Rozpłaszczam się na ścianie w lekkim stresie. Bo pies jest bez kagańca. Bez smyczy!!! I oczywiście "bardzo łagodny". I "nie gryzie". A "ona się nim teraz opiekuje, bo właściciele wyjechali na dwa tygodnie na urlop". Jak to usłyszałam - jeszcze gorliwiej starałam się unikać możliwości zetknięcia z nimi na klatce.
Scena z placu zabaw: jest w naszym lesie wydzielony plac zabaw dla dzieci (swoją drogą bardzo fajny). A obok wybieg dla psów. I rodzice jakiegoś dziecka wchodzą sobie na ten ogrodzony plac zabaw z dzieckiem (na oko 4 latkiem) i dużym psem, który lata (bez kagańca!) pośród głośnych dzieciaków, pod krzaczkiem załatwia swoje potrzeby. Naszego Grzybka paraliżuje. A rodzice są wielce zdziwieni (żeby nie powiedzieć dosadniej), gdy zwracam im uwagę, bo przecież ten "pies cały czas jest z ich dzieckiem".I "lubi dzieci".
Widzę, że sama boisz się psów stąd Twoje dziecko powieliło ten lęk. Zgadzam się, że psom się nie ufa, ale trzeba też zachować rozsądek.
UsuńW pełni rozumiem zachowanie tych matek i sama pewnie też bym tak postąpiła. Niestety najbardziej mnie martwi brak reakcji innych osób i to nie tylko takich sytuacjach. My z mężem jesteśmy z tych reagujących i niestety często jest tak, że ktoś przeszkadza wszystkim np. w autobusie, tramwaju, kolejce sklepowej, wszyscy się patrzą, a nikt nie zareaguje. Stąd późnej bezkarność niektórych "typków".
UsuńNie boję się wszystkich psów. Boję się np. rottweilerów bez kagańca. I wiem, że najspokojniejszy pies pod słońcem, może pod wpływem jakiegoś impulsu, sytuacji która go zdenerwuje zachować się zupełnie inaczej niż wcześniej. Cudowny bokser na grzbiecie którego jeździłam i mogłam zrobić cokolwiek chciałam, któregoś dnia ugryzł swoją panią.
UsuńI raczej o powielaniu lęku nie może być mowy. Mały nie bał się psów (nie chciał ich głaskać), do momentu, aż któregoś dnia na spacerze jakiś pies go wystraszył, bo rzucił się z głośnym szczekaniem i ząbkami (co prawda dzielił nas płot, ale to wystarczyło).
TEz mialam taka sytuacje...tyle ze pies bez wlasciciela byl.Wzielam w ostatniej chwili syna na rece,a pies ugryzl mnie w noge.Dobrze ze zdazylam!
OdpowiedzUsuń