W śniadaniówce porannej dnia pewnego postanowiono podjąć temat zabaw rodziców z dzieckiem. Wniosek będący jednocześnie tematem posta "83 procent rodziców nie bawi się z dziećmi" został wyciągnięty i oczywiscie zaraz znalazł się specjalista od zabaw z dziecimi czyli człowiek reprezentujący "Coaching rodzicielski"
"83 proc. rodziców deklaruje, że nie ma czasu na zabawę z dziećmi. Badania wykazały jednocześnie, że deklarowany brak czasu może wynikać z faktu, że rodzice narzucają sobie nierealistyczne wymagania dotyczące wspólnej zabawy. Czas poświęcany dzieciom kojarzy im się z nudnym obowiązkiem. Ponad połowa badanych przyznała, że nie wie, w co bawić się z dzieckiem. "
Pod filmikiem takie oto straszne wnioski, o tym jacy to rodzice są beznadziejni.
Nie mniej nie więcej tylko kolejne dokopanie rodzicom. Jak dla mnie to że ktoś deklaruje, że nie ma czasu na zabawę wcale nie oznacza, że się z dzieckiem nie bawi. To po pierwsze.
Po drugie "Badania wykazały jednocześnie, że deklarowany brak czasu może wynikać z faktu, że rodzice narzucają sobie nierealistyczne wymagania dotyczące wspólnej zabawy." Skoro cały czas jesteśmy bombardowani informacjami co i jak mamy robić, skoro ciągle nam ktoś próbuje udowodnić, że robiąc tak, a nie inaczej pomagamy dziecku to oczywiste jest, ze zaczynamy stawiać sobie wymagania.
Wystarczy zobaczyć jaki obraz matki wyłania się z mediów. W trzy tygodnie po porodzie ma latać na szpilkach, bez jakiekolwiek nadwagi i sińców pod oczami. Pół roku może posiedzieć w domu z dzieckiem, potem wraca do pracy w podskokach, a dzieckiem zajmuje się ... no nie wiem kto. Po pracy oczywiście ma czas dla dziecka, gdyż podczas jej nieobecności obiad sam się ugotował, pranie wyprało i wyprasowało, a dom posprzątał się sam. Oczywiście dieta całej rodziny jest bezglutenowa, bezlaktozowa i w ogóle bez niczego. Jak zabawki to tylko eko i stymulujące rozwój dziecka. Jak ubrania to tylko z bawełny bambusowej i tylko dizajnerskie i tylko w buro-szare dresówki, gdyż w sieciówkach ubieranie dzieci jest już passe. Jak trampki to tylko conversy, jak gumowce ty tylko huntery, jak klapki to tylko crocsy, jak zimowe to tylko emu. I nie ma zmiłuj i nie ma że boli.
I przychodzi taki rodzić pracy (matka ma szczęście jeśli uda jej się do niej wrócić) wypluty. Pół drogi do domu zastanawia się jaką "rozwijającą zabawę" może zaproponować swojemu dziecku, wszak nie może być ono gorsze od swych rówieśników w przyszłości. Wchodzi w drzwi i słyszy "pobawimy się samochodzikami?" i co odpowiada "wiesz może w coś innego się pobawimy, tu znalazłem taką zabawę co uczy liczyć po węgiersku" .
Mam dość czytania o "badaniach amerykańskich naukowców", mam dość oglądania matek celebrytek spacerujących z dzieckiem w wózku za 6 tysi tylko wtedy gdy w okolicy kręcą się paparazzi, mam dość wysłuchiwania "matek specjalistek" z porannych ramówek.
Dziękuje, ja postoję sobie z boku.
ja też:) i lubię swój rozgardiasz i lubię niepoukładanie i lubię nic nie planować tylko iść za głosem dziecka i serca, a czasem po prostu lubię się z nią ponudzić. ot tak zwyczajnie, bo nuda też w życiu jest potrzebna:)
OdpowiedzUsuńW punkt! Zgadzam się ze wszystkim.
OdpowiedzUsuńejmen. matki specjalistki. nienawidze.
OdpowiedzUsuńSwietny post :) Ja czasami już mam dośc wysłuchiwania jacy w teraźniejszych czasach rodzice są beznadziejni, czy to ze strony mediów, starszego pokolenia, czy nawet rowieśników - trzymam sie z daleka od tego :D
OdpowiedzUsuńO Sroko! Jakie to prawdziwe. A co jeśli rodzic nie lubi się bawić z dzieckiem? Szczerze mówiąc dopiero od czasu, gdy moja córka trochę podrosła zaczynam odczuwać jakąś przyjemność ze wspólnych zabaw, tzn. od wygłupów jest tato, ja od bardziej intelektualnych tematów. Ale zabawa klockami, kolejką itp. mnie nie jara i mnie nudzi, i nic na to nie poradzę, na szczęście od tego tez jest tato :) a kiedy jego nie ma, to córka kieruje zabawą, a ja najczęściej wystarczy, że jestem obok niej i kombinuję, jak czmychnąć niepostrzeżenie :) Pozdrawiam, Iza.
OdpowiedzUsuńuff!!! wreszcie ktoś to powiedział!!! :)
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda. A liczenie po węgiersku mnie rozwaliło ;)
OdpowiedzUsuńIza, mam podobnie, od wygłupów i zabaw klockami, kolejkami, nawet lalkami etc. jest na szczęście mąż i starszy brat, ja bardzo lubię usiąść i poczytać małej książkę, pozgadywać, tworzyć historyjki np z genialnej książki "Kto się schował" - pozdrawiam Sroczko, ten zakup to dzięki Twojemu wpisowi :), tak więc wracając do tematu, ja też jestem od bardziej intelektualnych tematów. Czasu dzieciom staram się poświęcać na tyle ile mogę, bo zyję jednak w świadomości, że trzeba ugotować obiad, wyprać, wyprasować - krasnoludki mi tego nie zrobią jak siedzę w pracy no i właśnie pobyć z dziećmi, a potem nadchodzi wieczór i już nawet nie mam siły sięgnąć po lekturę dla siebie. Ale kiedyś wrócą te czasy.... przynajmniej na to liczę :) Pozdrawiam ciepło! Magda
OdpowiedzUsuńNo to całe szczęście, że nie jestem sama. Piona! :)
UsuńIza
Alleluja, dziewczyny! Jak mi dobrze, że nie tylko ja tak mam! Jak czasem wracał z pracy i Mały biegł z krzykiem: "Mamo! Pojeździmy samochodzikami po dywanie???" to potrafiłam tylko jęknąć w duchu... I też patrzyłam tylko na zegarek, czy już mogę uciec, czy jeszcze wytrzymam 2 minuty... Założymy grupę wsparcia?
UsuńA co do postu, to AMEN Sroko, AMEN! Lubię, czy nie lubię jeździć samochodzikami to nieważne - jednego mnie dziecko nauczyło: najważniejsza jest obecność. I już nie raz bywało tak, że ja siedząc na dywanie zaczynałam sobie szydełkować, bo Mały i tak szybko stwierdzał: "Ja pojadę Twoim samochodzikiem, bo Ty nie umiesz...". Wystarczyło mu, że siedziałam obok :) i komentowałam kolejne kraksy...
Zgadzam się w całej rozciągłości. Ja jako przyszła mama, zielona w tych sprawach, szukałam wielu informacji o wychowaniu, ubieraniu wózkach i całej tej otoczce i wodząc w mediach takie właśnie nastawienie jak opisałaś włos mi się jeży na głowie. Do tego masa cioć babć i innych już doświadczonych też dokładają swoje. Zanim zaszłam w ciążę jak słyszałam że jakaś matka stawała na uszach by jej dziecko było najlepsze, zapisywane na milion zajęć pozaszkolnych, normalnie szlak mnie trafiał. Nie zabierajmy dzieciom dzieciństwa. Jakoś MY obecne i przyszłe matki i ojcowie dawaliśmy sobie radę bez edukacyjnych zabawek, miliona godzin gry na skrzypcach chodziliśmy często w ubrankach po starszym rodzeństwie 3 razy łatanych na kolanach i jakoś żyjemy. Wyrośliśmy na mądrych, kreatywnych ludzi bo potrafiliśmy na podwórku zrobić dobie zabawkę z trzepaka czy kijka i kamienia. I dało radę. Więc wychodzę z założenia że dzieciństwo jest po to by być dzieckiem i się bawić tak jak się ma ochotę a nie jak się musi.
OdpowiedzUsuńW zwykłej książce niepsychologicznej :-) przeczytałam takie zdanie "matka czuje się zawsze winna" i chodzi to zdanie za mną już któryś dzień z kolei. Tak, to prawda. Czuje się winna że to że tamto, nigdy sobie nie odpuszcza a jak odpuszcza to ma poczucie winy że odpuszcza.Więc tak czy siak poczucie winy jest.
OdpowiedzUsuńKiedyś zdarzyło mi się pracować w miejscu gdzie przyszła pewna celebrytka, ona sobie wybierała produkty spożywcze , za nią stała niania trzymająca na rękach jej dziecko. Potem miałam możliwość przeczytania w gazecie jak to macierzyństwo zmieniło jej życie, jak sobie radzi itd. Ani wspomnienia o niani! :-P Ach, jaka trawa w ogrodzie sąsiada zieleńsza póki jej się nie przyjrzeć bliżej :-)
. Uwaga - większość celebrytek to takie same babki jak my które do spożywczaka chodziły bez makijażu, ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy...
nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńja też wolę postać z boku. bawić się kiedyś tylko mogę z dziećmi, kredkami, farbami, klockami, plastelina...itd.
nie mam nianki, nikt się moimi dziećmi nie zajmuje , bo nie mam nikogo takiego, mąż jak tylko jest to owszem, ale niestety dużo pracuje..
w domu robię to, co trzeba: gotuję, prasuję piorę, uwielbiam wieszać pranie, szoruję podłogi itd., wózek mam od 3 lat, przydał się dla obu dzieci, ciuszki też cześć używana po pierwszym. ..no buciki jedynie staram się mieć dobre i nowe dla zdrowia stópek..reszta niekoniecznie nowa...
generalnie, w głowie mam myśli o pracy (miałam możliwość pracy zdalnej po urlopie, ale niedługo się kończy)...
cieszę się z bycia mama, są gorsze chwile, jak każdy raz lepiej raz gorzej, ale to są moje dzieci, któż miałby się z nimi bawić jak nie ja? Ich mama? uwielbiam patrzeć jak się zachwycają nawet najprostszymi zabawami, jak lubią oglądać i słuchać bajek czytanych, słuchać muzyki, próby tańca są mega zabawne..
zdaję sobie sprawę, że dzieci w takim wieku (3,5 roku oraz 1,5 roku) nie wytrzymają przy jednej zabawie nawet godziny, max 20 minut- to normalne...wówczas trzeba coś innego wziąć... ale spoko.
więc amerykańskie badania jakoś mnie nie przejęły. za takimi badaniami zaraz jest cała lawina konsekwencji głownie też tych marketingowych, producenci co chwilę podpowiadają jakby tu sie pobawić nowymi, grającymi gadżetami......może u nich tam, Amerykanów, tak jest, zresztą to, co pisała Sroka, tyle wymaga się od współczesnych matek...że one same zaczynają popadać faktycznie w jakieś negatywne myślenie, że się nie nadają, że są złe, bo nie ma tego czy tamtego, bo nie uśmiecha się tak, jak ta mama z tv (uczesana, umalowana i ubrana przez specjalistów ), która zarabia o jakieś 5 tysiaków więcej... nie ma co się porównywać. Trzeba spojrzeć na własne możliwości i uświadomić sobie, że jesteście całym światem dla Waszych pociech! one Was kochają bezgranicznie. To jest najważniejsze. Wierzę w to, że każda mama się stara jak może. Z miłości.
Kiedyś były inne czasy, bezpowrotne, więc może kiedyś faktycznie wszystkie kobiety były w domach, łącznie z ich matkami i babciami, zajmowały się "tylko" (jak to do dziś niektórzy mawiają) domem i nic więcej.
Dziś większość mam musi iśc do pracy, żeby jakoś rodzina miała w miarę ok dobre warunki, jedna pensja to już mało. Inne czasy.
czy lepsze. ? nie wiem,.
ale bycie mamą i zabawa z własnym dzieckiem to czysta naturalna przyjemność :-)
zarówno ja jak i mój mąż kochamy zajmować się dziecmi, ale jak sama zauważyłaś nie zawsze jest czas i ochota aby robić to w jakiś wymyślny sposób..wydaje mi się że nawet gotując obiad czy sprzątając możemy z dzieckiem porozmawiać i to mu wystarczy, chwila zaineresowania a nie wiecznie sfrustrowana mama czy tato, którzy na siłe wymyślają jakies edukacyjne zabawy wykreowane przez media..jak dla mnie zwykła zabawa w "puk puk..kto tam?" rozwija wyobraźnie i nie potrzebne są do tego jakieś zabawki Fisher-price czy matka modelka.. ale cóż w takich czasach żyjemy i to od nas zależy czy damy się podejść temu co modne, więc jeśli chcesz żyć pełna kompleksów, a bo waga nie ta, bo jem niezdrowo, bo ona jest z pewnością lepszą matką bo jej dziecko umie już liczyć po "węgiersku" Twój wybór ja wolę być tą matką zadowoloną z siebie, która podczas sprzątania zagra z dzieckiem w "akuku" i mieć pewność, że je to cieszy ..i świetny post daje do myślenia
OdpowiedzUsuńdlatego przestałam oglądać telewizję...
OdpowiedzUsuńJa też nie oglądam telewizji :) a jednak trafiam na takie kwiatki :/
UsuńPrawda. W życiu matki zawsze jest jakiś wyścig. Cokolwiek się robi.
OdpowiedzUsuńOjjj tak, trafnie ujęte, zgadzam się w 100 %
OdpowiedzUsuńO, ja też sobie postoję, a potem pójdę do pracy, obiad ugotuję po robocie i pranie powieszę mówiąc: Kotuś, pobawię się z tobą za pól godziny jak skończę.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno - przydałoby się jeszcze dokładnie poczytać o tych badaniach )co badali, jak badali, jakie konkretnie wyniki), bo media uwielbiają wszystko maksymalnie upraszczać byle tylko idea się zgodziła.
Hahaha tym liczeniem po węgiersku mnie rozbawiłaś ;) Zgadzam się we wszystkim co piszesz. Rzygam tęczą od tej lukrowanej wizji macierzyństwa. [podpisano: matka siedząca w pracy, w domu mandżuria i brak obiadu]
OdpowiedzUsuńJeszcze inny punkt widzenia - czy z Wami Wasi rodzice się bawili? Ze mną nie. Mama była zajęta domem (obiad, pranie, sprzątanie), tata w pracy, albo zmęczony na wersalce. Czy ma z tego tytułu defekt jakiś - nie sądzę. Od zabaw są rówieśnicy, rodzeństwo. Jakby nie kombinować przestrzeń pomiędzy możliwościami intelektualnymi dziecka i rodzica jest tak znaczna, że zabawa tego drugiego po prostu nudzi. Odkryłam ostatnio, że syn jest znacznie bardziej zadowolony jak idzie do sąsiadowych dzieci, niż ze mną układa układankę.
OdpowiedzUsuńOh znalazlam wlasnie bratnia dusze. Ja nie pracuje ale tez sie nie bawie z dziecmi. Czasem w cos gramy.. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię Sroczko :) Trafiłaś w sedno :)
OdpowiedzUsuńIdealnie to ujęłaś :) pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńciekawi mnie jedno... czy nasze babki i matki miały tyle czasu żeby się z nami bawić??? Nie pamietam, ja się nauczylam sama sobą zajmować i moje dziecko też uczę!!! Bawie się z nią sporo, jestem po pedagogice i mam kilka fajnych pomysłów, ale nie napędzajmy się kolejnym hasłem "Rodzice nie bawią się z dziećmi" bo zawsze tak było i zyjemy!!!
OdpowiedzUsuńW koncu glos rozsadku ;)
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi sie pewna znana pani, ktora jest ex-modelka(?), prezesem w branzy sportowej i chciala do polityki. Trafilam na jej artykul o matkach-polkach. Szkoda,ze nie wspomniala o tym, ze podobno ma nianki do pociech wiec macierzynstwo jej blogo plynie jak pani w reklamie.
OdpowiedzUsuńDlatego przestałam oglądac śniadaniowki i zaglądac na blogi o życiu "idealnym"...
OdpowiedzUsuńTrzyMam się swojej rzeczywistości, naprawdziwszej i śmieję się z tych, którzy nie rozumieja czemu na dwor do południa nie wychodzę z dzieckiem w dni wolne, mam swój rytm i czas na rzeczy, których nie chce i nie mogę zrobić po 23, kiedy wracam z pracy.
Ja też mam dość - dość wszystkiego. Czasem mam ochotę rzucić się z mostu z kamieniem przywiązanym do szyi. Wszyscy wszystko wiedzą lepiej a ja się gubię w tym wszystkim. Moje dziecko jest w okropnym okresie - skończone 15 miesięcy, sam się nie zabawi a jak sie zabawi to tym czym nie powinien. Jak jest dziwnie cicho to wiadomo, że robi coś niebezpiecznego na co mu nie pozwalam. Chciałabym żeby już poszedł do przedszkola, do dzieci, do zorganizowanych zabaw bo ja jestem tak wypompowana, że nie mam w ogóle pomysłów w co się z nim bawić :/
OdpowiedzUsuńŻycie idealne jest tylko w gazetach.....a dzieci wcale nie potrzebują matki idealnej tylko takiej która je kocha:)
OdpowiedzUsuń"Jak zabawki to tylko eko i stymulujące rozwój dziecka. Jak ubrania to tylko z bawełny bambusowej i tylko dizajnerskie i tylko w buro-szare dresówki, gdyż w sieciówkach ubieranie dzieci jest już passe. Jak trampki to tylko conversy, jak gumowce ty tylko huntery, jak klapki to tylko crocsy, jak zimowe to tylko emu. I nie ma zmiłuj i nie ma że boli..." - najgorsze jest to - że wiem i i tak się łapię, albo co gorsza mam wyrzuty - że nie daje najlepszego...mam na szczęście przy boku kogoś kto mnie z tych ślepych uliczek w porę wyprowadza...no i zawsze jeszcze są takie głosy rozsądku - jak twój - dziękuje!
OdpowiedzUsuńA ja się zupełnie nie zgadzam. Widzę, że mocno wychylę się z szeregu. Myślę, że pokazanie danych, że większość rodziców nie bawi się z dziećmi miało ukazać pewien problem. Zauważam mnóstwo matek niesamowicie zmęczonych macierzyństwem i wszystkim co z nim związane. Mnie akurat właśnie to narzekanie strasznie razi. Nie podoba mi się wszechobecne miałczenie i użalanie się nad sobą. Nikt Wam nie powiedział, że macierzyństwo do najtrudniejsza rzecz na świecie? Czy nie mogłyście pomyśleć zanim wraz z partnerami spłodziłyście potomka? Nie mówię, że zawsze jest różowo. Lecz nie wyobrażam sobie żebym miała narzekać na to, że muszę bawić się z dzieckiem. Jest praca, są obowiązki, momentami jest ciężko, ale dla mnie spędzanie czasu z dzieckiem to najwspanialsze chwile w życiu. Jeśli mogę mojego trzylatka uszczęśliwić fajną zabawą, to sama jestem przeszczęśliwa. I nie liczy się wtedy nieprzespana noc czy późniejszy powrót z pracy lub nieposprzątany dom. Liczy się uśmiech na twarzy dziecka. Nie rozumiem Was. Zastanówcie się nad sobą i pamiętajcie, że te chwile nie wrócą. Nie karzmy dzieci za nasze wybory. Stworzyłyście małych ludzi więc teraz ich kształtujcie. Uważam, że nie da się wychować dziecka nie spędzając z nim czasu. Przestańcie stękać i stawcie czoła temu na co się zdecydowałyście. Nikt inny za Was tego nie zrobi. mama
OdpowiedzUsuńIdealni rodzice są jak idealne małżeństwa nie istnieją. A amerykańskie badania są w stanie udowodnić wszystko co wezmą sobie za temat badania, to tylko kwestia dobrania grupy i czynników, które potwierdza ich teorię.
OdpowiedzUsuńno kocham cie za ten wpis liczenie po węgiersku:) Marta mama 5latka i 3latki
OdpowiedzUsuńIm się wydaje że każdy jest bogaty, każdego stać na wszystko i musi się pokazać. Guzik prawda. A czasem po prostu nie mamy ochoty się bawić. W ich mniemaniu rodzicielstwo to wyścig szczurów, to wolę być myszą
OdpowiedzUsuń