16 lipca 2015

Magia Sprzątania, niekoniecznie powód do śmiechu

 

Zaczęło się zupełnie niepozornie. Przeczytałam artykuł w GW o Marie Kondo. Wstrząsająca dla mnie była rada, żeby wyrzucić książki i zdjęcia. Pierwsza myśl to "co za głupia baba", "tak nie szanować książek?" , potem jeszcze było dziękowanie skarpetkom za to jak służyły mi w ciągu dnia i kilka innych dość kontrowersyjnych porad. Co by nie mówić zaczęłam szukać tej książki z czystej ciekawości. Na wakacje lekka lektura jest wskazana.

Cóż teraz po przeczytani w całości "Magii Sprzątania" mogę tylko stwierdzić, że osoba pisząca artykuł, albo nie czytała książki, albo ma zupełnie inne podejście do życia niż ja i inaczej rozumie słowa autorki.

Pierwsze i najważniejsze co podoba mi się w tej książce, czy raczej podejściu  do życia, mieszkania itp... to otaczanie się tylko tymi przedmiotami, które wzbudzają w nas pozytywne uczucia. Rzeczy mają dla nas coś znaczyć, a nie być obojętnymi, czy wręcz nielubianymi.

Jako człowiek o naturze zbieracza, mam wielki problem z wyrzucaniem. Zawsze z tyłu głowy jest lampka, z napisem "przyda się kiedyś". Niestety prawda jest taka, że albo nie przydaje się nigdy, albo jak szukam, to akurat tak się zapodzieje, że i tak muszę kupić nowe.

Co z tymi książkami? 
Spora cześć moich znajomych podobnie jak jak ma zakorzeniony "szacunek" do słowa pisanego, a do książek w szczególności. Piękne to i chwalebne. Tylko kiedy siedzę przed moją biblioteczką z kolejną nową książką w ręce i zastawiam się gdzie ją upchnąć nachodzi mnie jedna myśl, czy encyklopedia z lat 70 składająca się z 8 tomów jest mi potrzebna do życia? Mam całą masę książek do elektromechaniki z których uczył się jeszcze mój ojciec, mam książki które przeczytałam raz i wiem, że na pewno do nich nie wrócę bo, są nudne lub wzbudzają tak niepozytywne uczucia, że tylko się pociąć itp... Wykazuję się jednak pewną konsekwencją, każdą książkę którą kupiłam również przeczytałam. To, że mi się na przykład nie spodobała to już inna sprawa.

Cel mój na najbliższe miesiące - pozbyć się książek, których nie lubię, dubletów, książek "odziedziczonych" po kimś, które mi się do niczego nie przydadzą.

Co z ubraniami? 
Autorka radzi żeby wszystkie ubrania zgromadzić w jednym miejscu i każde brać do ręki i dotykając je decydować czy je lubimy czy nie. I znowu jak pomyślę ile mam takich ubrań "ciepłe to zostawię na zimę", a jak już przyjdzie ta zima to nie noszę, bo gryzie, bo niewygodne, bo kurtka robi się na nim za ciasna.

Co z pamiątkami?
Byłam sobie kiedyś w Krynicy "u wód", piłam wody lecznicze w specjalnych kubeczkach. Oczywiście wracają do domu zakupiłam pamiątkę. Najszpetniejszego kota jakiego w życiu widziałam, który jest kubeczkiem do picia owych leczniczych wód, a pije się z ogona owego kota. Wód nie piję, kota wstyd ludziom pokazać, przy kolejnej przeprowadzce kot stracił ucho. I tak stoi sobie owa szpetota, miejsce zajmuje i w zasadzie tylko mnie wkurza. No ale przecież pamiątka.
Trzymam również rysunki mojego dziecka. Jest tego cała teczka. Pół teczki to kolejne wprawki w rysowaniu samochodów, a drugie pół to portrety rodzinne. Cóż ... kiedy moja mam wyjęła moje rysunki, nie czułam wzruszenia, zniechęcanie czy wstydu też nie - byłby mi obojętne. Czy jest potrzeba je wszystkie trzymać?

I tak Marie kolejno wymienia punktu "zapalne" bałaganu w naszym domu. Mogę tylko co jakiś czas pokiwać głową i zgodzić się z nią.

Co zaś z dziękowaniem rzeczom? 
Może się to wydawać śmieszne. I w zasadzie dla mnie jest.
Uświadomiłam sobie jednak, ze autorka pisze do ludzi nastawionych na konsumpcjonizm, którzy w zasadzie nie szanują rzeczy. I logiczne wydaje się, żeby przed wyrzuceniem rzeczy uświadomić sobie, że dana rzecz była po coś kupiona, że jeżeli jej nie używaliśmy to nie była nam potrzebna i nie warto w przyszłości kupować jej ponownie. Wydaje mi się, że w dużej mierze chodzi o to, żeby kiedy już w końcu zdecydujemy się coś wyrzucić nie robić tego bezrefleksyjnie.

Nie jestem pewna czy potrafię się zastosować się do  wszystkich zasad. Nie wiem na ile uda mi się "posprzątać" według jej zasad. Jedno jest pewne, że "filozofia" otaczania się przedmiotami, które lubię bardzo mi się podoba, podobnie jak uświadomienie sobie, że wiele rzeczy które mam nie są mi do niczego potrzebne.

Porządki trwają, przeniosą się one również na bloga. Nagle sobie uświadomiła, że powstał on bo miał mi sprawiać przyjemność, miał być rozrywką, a nie praca na pełen etat i próbą udowadniania innym, że nie jestem wielbłądem.

Mam wrażenie, że jestem w jednym z punktów zwrotnych. Zmienia się moje życie zarówno prywatne jak i zawodowe, zmienia się moje podejście do blogowania i istnienia "w sieci". Książka, akurat trafiła w dobry moment i dodatkowo zmotywowała mnie do działania.


22 komentarze:

  1. czytałam i zdecydowanie bardziej mi sie podobala niz loreau, warto czytac jednak codziennie po kawałku i jednocześnie porzadkowac rzeczy - jesli chcemy oczywiscie to robic:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. loreau to jest to o sztuce minimalizmu? Bo jest jeszcze coś o sprzątaniu i generalnie filozofii życiowej z tym związanej, ale nie pamiętam autora i tytułu :(

      Usuń
    2. Minimalizm po polsku?

      Usuń
  2. ehh, też mam podobne podejście, i to do "przyda się kiedyś" jak i do książek, co do książek, to dojrzałam do tego, że w trakcie remontu spakowałam książki o zootechnice, rolnictwie (z tych uczył się mój ojciec :D) i stare encyklopedie i na razie stoją w gustownych kartonach na strychu, może kiedyś dojrzę z kolei do tego, żeby się ich pozbyć, ale...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam już kiedy szukałam czegoś w encyklopedii - chyba w podstawówce :) No ale tak przyda się :D

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Owszem, mądre tylko trzeba wziąć poprawkę kto to pisze i dla kogo :)

      Usuń
  4. hahahaha w zeszłym miesiącu wywaliłam krynickiego kota z ogonem do picia :):):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię takie "mądre" książeczki, ale z drugiej strony nieprzeciętnie mnie wkurzają. O ile jestem fanką minimalizmu i wręcz nie cierpię otaczać się wieloma przedmiotami, które w moim rozumieniu - nie są pragmatyczne, o tyle gdybym miała to robić według jakichś zasad to szlag by mnie trafił. Uważam, że jeżeli ktoś przywiązuje wagę do pamiątek, do rzeczy które kupił i były kosztowne ale totalnie nieprzydatne niech sobie je po prostu trzyma choćby po to, aby czuć się bezpiecznie, czuć że to jego kawałek podłogi, nawet jeśli to zagracony kawałek podłogi. Ta książka akurat nie trafi do mojej biblioteczki ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale autorka nie każe wywalać wszystkiego, radzi żeby zostawić tylko to co lubimy. Nie oszukujmy się nie wszystko co mamy i co kosztowało dużo czy mało lubimy :)

      Usuń
  6. Właśnie kończę czytać :) U mnie zadziałała swojego czasu "Sztuka prostoty", oj jakie czystki wtedy zrobiłam! A że - ze względu na metraż - od dawna trenuję pozbywania się, nie gromadzenia, oddawania, lepszej organizacji - to "Magia sprzątana" nic przede mną nie odkryła. Miałam nadzieję na więcej, ech...

    OdpowiedzUsuń
  7. PS Moje skarpetki cierpią katusze zwinięte w kulkę :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No skusiłaś mnie.
    podpisano: mega-chomik (wprawdzie nie mam pudełka ze sznurkami "too short to be use" - moja ciocia takie znalazła na strychu kupionego domu - ale jestem blisko).

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja z kolei uwielbiam mieć porządek i w szafie z ciuchami nie mam rzeczy w których rzeczywiście nie chodzę, nie mam książek, których nie lubię i do których nie wrócę, nie mam brzydkich pamiątek, a prezenty w stylu badziewna ramka, której w życiu nie użyję od razu idzie do kogoś kto chętnie ją przygarnie. I co z tego, bo i tak często zdarza mi się mieć burdel - najczęściej w kuchni, mimo, że i tam nie mam niepotrzebnych garnków i innych bajerów. Po prostu nie zawsze od razu chce mi się umyć gary i np podłogę :D Więc nie wiem co by to było jakbym miała taki problem jak Ty Sroko ;) Chyba bym się bałaganu nie wygrzebała ;) Miłego dnia dla wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  10. Sroko, a słyszałaś o finta.pl ? Taki serwis, w którym możesz się wymieniać książkami - zbierasz punkty i w ten sposób możesz nie tylko pozbyć się niechcianych książek, ale też nabyć coś interesującego dla siebie. Dla mnie to był super pomysł, udało mi się "sprzedać" niejedną niepotrzebną książkę. Wcześniej zdarzało mi się podarować kilka pozycji miejscowej bibliotece. Zawsze to lepszy pomysł, niż wyrzucić :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak kiedyś słyszałam, ale nie bardzo che mi się w to bawić.

      Usuń
    2. Ja też zbieralam książki ale nigdy nie wracałam do nich, miałam ich dużo. Gdy zabrakło mi miejsca zdecydowałam się oddać do biblioteki w darze. Chętnie przyjmują :)

      Usuń
  11. Jestem przeciwna wyrzucaniu rzeczy, ale warto się odgruzować i oddać je potrzebującym.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam i zgadzam się z Tobą, warto otaczać się rzeczami które lubimy i żyć w uporządkowanej przestrzeni :). U mnie eliminowanie trwa :).
    Halina

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam. O ile ubrania wyrzucam/oddaję od jakiegoś czasu z łatwością, o tyle z książkami trudno mi się rozstać.. Ale po przeczytaniu "Magii sprzątania" mam kilaka pozycji, które mogą opuścić mój dom :) Jednak pionowo ubrań chyba się składać nie nauczę i chyba u mnie to niewykonalne. No i muszę jeszcze zutylizować tzw "skarby" :P

    OdpowiedzUsuń
  14. bardzo dobra ksiazka zgadzma sie 100% z jej filozofia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz
Jeżeli podajesz skład kosmetyku podaj jego nazwę i producenta
Analizuję TYLKO kosmetyki dla kobiet w ciąży i dzieci
Zanim zadasz pytanie sprawdź czy ktoś już o to nie pytał, używaj również wyszukiwarki blogowej.

Przycisk Whatsapp działa tylko na urządzeniach mobilnych

Wpisz słowo i wciśnij enter, żeby wyszukać