Czy da się mieć dzieci i nie przynależeć do grupy zwanej rodzicami?
Jestem przerażona tym co się dzieję. To pouczanie, to ocenianie, to atakowanie innych rodziców. Gdyby dało się zamknąć na to wszystko. Nie widzieć i nie słyszeć. Stworzyć sobie alternatywną rzeczywistość, otoczyć się grubym murem.
Do niedawna internetowi rodzice udostępniali u siebie na tablicach tekst to tym jak to nikt nie widzi tego, że są dobrymi rodzicami, za to wszyscy widzą ich błędy na ulicy. Wszyscy chwalili mądrość autora. I mnie ucieszyła taka akcja, do czasu. Ci sami rodzie zaraz potem billi brawo nad rozprawką rodzica potępiającego innego, który bujając dziecko na huśtawce słuchał czegoś na słuchawkach zamiast rozmawiać z dziecięciem.
To zaczyna robić się przerażające.
W czasach gdy nie miałam dzieci żyłam sobie w radosnej rzeczywistość, nienarażona na nieustanne ataki. Ta agresywność, ta napastliwość rodziców wobec innych rodziców sprawia, że nieustannie przygotowana jestem na atak. Ba, obserwuję to samo u znajomych. Oczekiwanie na atak. Człowiek tylko zaczyna mówić i już zaczyna się jeżyć. Stroszy kolce. Czasem sam atakuje, zanim jeszcze zastanowi się co robi. Doszukiwanie się drugiego dna, doszukiwanie się szczucia zwolenników jednej opcji na zwolenników drugiej to już w zasadzie codzienność.
Co się kurna dzieje?
Być może poziom oszołomstwa wzrasta wraz z narodzinami dzieci?
Być może zmęczenie sprawia, że agresja wyzwala się wobec innych rodziców?
Mało znacząca rozmowa kończy się wielką awanturą. Śmieszny filmik jest powodem do linczu. Pytanie o pierdołę kończy się wyzwiskami od najgorszych.
Ja mogę zrozumieć słabszy dzień, każdy ma. Ale, że kurna cała hałastra ma ten słabszy dzień? Dobra, niska samoocena, dobra wiara we własną nieomylność, Ok oszołomstwo. Tylko czy to jest powód, żeby napadać na kogoś, żeby go pouczać, żeby po nim jechać, żeby go z ziemią zrównać?
Męczy mnie ten wszechobecny jad. Dużo go w internecie, a najwięcej chyba wśród rodziców.
Wstyd mi kiedy czytam napastliwe komentarze pisane przez innych rodziców. Wstyd gdy ktoś zamiast na spokojnie wytłumaczyć, że może spróbować być innej drogi od razu obraża i nazywa kogoś imbecylem bo oponent ma inne zdanie czy poglądy.
Najbardziej jednak wkurzają mnie komentarze typu "jesteś głupi, bo tak i wolno mi to powiedzieć bo jest wolność słowa". Mam wielką nadzieję, że taki ktoś kiedyś rozumie czym jest wolność słowa i będąc wrednym rodzicem życzę aby przekonał się o tym w bolesny sposób.
Ja nie jestem rodzicem, ale wydaje mi się, że tak może dziać się przez to, że niestety wielu rodziców jest przekonanych o nieomylności swojego postępowania i o tym, że jest ono jedyne słuszne. Takie klapki na oczach i myślenie jednotorowe, bo przecież wszyscy powinni robić tak jak ja. Szkoda, bo to nie raz wpędza młodych rodziców w kompleksy i poczucie winy.
OdpowiedzUsuńNo niestety u rodziców chyba bardziej widać taką "nieomylność" w poglądach.
UsuńParadoksalnie myślę, że oni są zupełnie niepewni co do swojego postępowania, dlatego ze strachu, żeby się nie okazało, że popełniają błędy są w stanie za swoją słuszną drogę czasami rozszarpać. Jak ktoś jest pewien swego to jest spokojny i nie ma potrzeby walczyć. Nagle jest tak wiele wiedzy dotyczącej naszego wpływu na rozwój psychiczny i fizyczny dziecka i do tego wiedzy czasami wzajemnie się wykluczającej, że nie ma jedynej słusznej drogi. To co dziś jest na topie, oceniane jako wspierające w kolejnej dekadzie może być oceniane jako szkodliwe. Trudne czasy (?): rodzic nie ufa sobie, wszechstronna informacja przechodzi w dezinformację, czuje się oceniany, MUSI zrobić wszytko, żeby uwierzyć, że to co robi robi dla dobra swojego dziecka.
UsuńCo racja to racja! Ja tez mam dość tych napastliwych propozycji wychowania mojego dziecka! Nie w internecie (bo na forach się nie udzielam czasem jak coś nie wiem szukam rady i to tyle) tylko na co dzień! Tak naprawdę co nie zrobimy to źle. Najgorsze nie są jednak komentarze obcych bo te olewam ale rodziny. Rodziny która ma dzieci i tej która nie ma o dziwo tez. Generalnie nie jestem matka kwoka co to miłością zadusi dziecko i daje mu pole swobody czuwając jednak nad jego bezpieczeństwem. Nie rozczulam się nad każdym upadkiem i dziecko tez tego nie robi. Chce żeby było samodzielne. Ale nie forsuje komuś swoich poglądów na siłę -chciałabym wzajemności ale nie mam :(
UsuńPiękne słowa. Lincz za bycie rodzicem takim jak się chce a nie sterotypowym jest powszechny.
OdpowiedzUsuńJa dlatego już nie czytam tego wszystkiego. Nie patrzę. Zostałam przy bardzo wąskim gronie blogerek i stron, które mi pasują. Cała reszta to dnoni wodorosty. Niestety. A ja żyję według zasady żyj i pozwól żyć innym :)
OdpowiedzUsuńAle wiesz, że czasami nie da się okiem ominąć. Niestety
UsuńWidzę, że credo życiowe mamy podobne :)
To prawda, w rodzicach, nie oszukujmy się, w matkach jest mnóstwo zawiści. Moim zdaniem bierze się ona ze zmęczenia, presji, osamotnienia w macierzyństwie, z tego, że tak bardzo byśmy chciały być idealne a nie jesteśmy, że powielamy błędy swoich rodziców, że ponosimy porażki. I choć inni też tak mają, to na zewnątrz tego nie widać. Mam olewkę, serio, moje zdanie o sobie i własnych dzieciach interesuje mnie milion razy bardziej niż babki spod bloku. Mam grupę dziewczyn z placu zabaw, przekrój charakterów, warstw społecznych, przekonań, stylów wychowawczych. Dogadujemy się ale w wielu sprawach się nie zgadzamy. Znów mam olewkę, bo jeżeli miałabym brac do siebie to co one mówią, nie zniosłabym świata. Tylko w najbliższej rodzinie jesteśmy umówione, że jeżeli będziemy widzieć rażące błędy w wychowaniu dzieci, pielęgnacji, zachowaniu to od razu, bez ogródek to sobie mówimy. Ale mamy do siebie pełne zaufanie, więc krytyka nie bierze się znikąd.
OdpowiedzUsuńKrytyka powinna się na czymś opierać i wtedy jest ok.
UsuńNic nie dodam. Ze wszystkim sie zgadzam. A grupy facebookowe, stricte dla rodziców sa dla mnie koszmarem. Jedna wielka gównoburza. Nie zawaham się mswet użyć stwierdzenia, że matka matce wilkiem.
OdpowiedzUsuńJad.. Mam alergię na to słowo. Coz, głupotę należy tepic, a nie jej przyklaskiwac. A glupota u rodziców jest galopująca. Niestety kosztem zdrowia dzieci.
OdpowiedzUsuńJa zaś mam alergię na sformułowanie "głupotę należy tępić", pytanie co jest głupotą i czy czasem samem głupkiem się nie jest.
UsuńDlatego już przy pierwszym dziecku odpuściłam sobie wszystkie fora, grupy itp dla rodziców. Czytam kilka blogów ale tego typu zachowań tam nie zauważyłam.
OdpowiedzUsuńPrawda to co piszesz! Mój brat ma dwoje dzieci, ja mam córkę, zanim urodziłam to myślałam, że będziemy się wymieniać poglądami, zachwycać się swoimi dziećmi. A guzik! Co nie powiem to źle. Karmie samą piersią do 6 m życia - źle, skomentuje że to najpiękniejsze w macierzynstwie - źle, bo bratowa ma trudności w karmieniu, nie sadzam na nocnik - źle. Aż przykro bardzo. Mam nadzieję że dzieci podrosna i wszystko się zmieni na lepsze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo tak, bratowa ma trudności z karmieniem to jej dowalę jaka cudowność w macierzyństwie jej odchodzi :(
UsuńCzy kobieta kobiecie zawsze musi szpilki wsadzać? Jak na szkole rodzenia okazało się, że mam mieć cesarkę ze wskazań medycznych, to nagle wszystkim "koleżankom" z zajęć coś pstryknęło w głowie i dawaj mnie uświadamiać A) łojejku jakże ja na tym stracę B)jakie to moje dzieciątko już jest nieszczęśliwe. Miałam wrażenie, że ze swoim lekarzem powinnam im jakieś oświadczenie przedstawić, że no litości, naprawdę nie mogę i uzasadnić wskazania medyczne! I w ogóle jaka ze mnie potworna, wygodnicka mamuśka! A z karmieniem też mam trudności (akurat niezwiązane z cesarką, tak, byłam u bardzo dobrego doradcy laktacyjnego) i mimo starań naprawdę, NAPRAWDĘ udaje mi się "tylko" jakoś karmić mieszanie. I ja mimo wszystko jestem z tego powodu bardzo z siebie dumna, że jednak trochę mojego mleka dziecko dostaje. Jakby mi ktoś komentował "że to najpiękniejsze w macierzyństwie", to co, mam zaciskać zęby i z uśmiechem potakiwać? A nie można po prostu nie komentować? Wymiana poglądów i zachwycanie się dziećmi to chyba coś innego niż komentowanie i wbijanie szpil...
Mam pytanie, niestety nie na temat, czy pojawi się niedługo porównanie chusteczek nawilżanych? Po wejściu na analizę dla dzieci i chusteczki nawilżane pojawia się komunikat: NIESTETY STRONA SZUKANA PRZEZ CIEBIE W TYM BLOGU NIE ISTNIEJE. Pytam bo bardzo mi zależy na tym porównaniu, czy można gdzieś indziej je u Pani znaleźć? Będę wdzięczna za odpowiedź i pomoc
OdpowiedzUsuńByła awaria na blogu kilka wpisów zniknęło w tym ten o chusteczkach
Usuńdokładnie:) nie należę do grup na necie, czytam dosłownie parę blogów (w tym twój) i tyle :) bedac rodzicem pierwszego dziecka czuje sie pod presja rodziny, znajomych, ludzi z zewnatrz.... idac gdzies z moim dzidziusiem po prostu czekam na jakis komentarz. I mase tych komentarzy jest - czy mu nie za zimno, tu ma czerwone idz z nim do lekarza, lezy biedaczek na macie na PODŁODZE no BIEDACZEK etc. MImo ze moje kolezanki maja dzieci i nie ze wszystkim sie zgadzam - mowię tylko JA robie tak i tak (a nie ROB tak i tak). I staram sie nie dawac rad ale mowic ze swojej perspektywy(no chyba ze dziecku na prawde dzieje sie krzywda to trzeba reagowac ale jeszcze sie z tym nie spotkałam :) )l Choc ja tych rad dostaję mnóstwo...moze czasem zbyt szybko na radę reaguje jako krytykę ale po pprostu jest tego tak duzo ze jestem tym juz po prostu ZMĘCZONA.
OdpowiedzUsuńPoza dziećmi mam też psa, którego uważam za moje trzecie dziecko. I co ciekawe taki sam poziom komentarzy jak na forach rodzicielskich jest też na forach psiolubnych.
OdpowiedzUsuńI kociarzy też, wystarczy wejść na forum KOTY na fb. O Boże co tam się dzieje... wyrzucono mnie z grupy za podawanie bezdomniakom whiskasa którego dostałam za darmo i tym samym wspieram koncerny...
Usuńdodam jeszcze ze zamiast rad na prawdę pomaga mowienie ze swojej perspektywy - mam fioła na punkcie noszenia dzieci prosto zeby nie krzywił im sie kregosłup i czasem jak widze jak kolezanki przekrzywiaja dzieci az mnie korci zeby cos powiedziec ale.... zamiast tego mowie : wiesz JA mam fioła na punkcie noszenia dzieci prosto zeby nie krzywił sie kregosłup - czasem to moze nawet przesadzam" - i w tym momencie kolezanka sie pyta "a ja nosze prosto??" - i wtedy nastepuje korekta :) nikt sie nie obraza a moze gdybym powiedziała - krzywo nosisz dziecko, wez go popraw - reakcja byłaby inna bo nikt nie lubi "rady/krytyki" siebie i swojego dziecka!
OdpowiedzUsuńWarto sprobowac!
jest fajny film teraz w kinach "Bad moms"
OdpowiedzUsuńA ja jestem mamą najlepszą jak umiem. Nie komentuję innych rodziców, bo mnie to boli (mam synka z zespołem Aspergera i często jest "niegrzeczny" - wtedy mnie dobijają komentarze "życzliwych". Może nie powinno mnie to boleć, ale dosłownie mnie dobijają.
Witam. Pani Sroko świetny wpis. Nie lubię placów zabaw,nie lubię tych spojrzeń i min mamusiek, ktore uważają, z e ich dzieci są najmodrzejsze i najlepiej się zachowują. Tym bardziej nie lubię komentarzy. Mam dwoje dzieci i pragnę by ja i moje dzieci mogły czuć się swobodnie (oczywiście w granicach kultury) . Ostatnia sytuacja na placu zabaw-moje 2letnie zjeżdża że zjeżdżalni- a na zjeżdżalnie pod prąd pcha się starsza dziewczynka-podobno nie spała cały dzień. Moje dziecko zjechało i zatrzymało się na niej- narobiła krzyku a jej matka zamiast wytłumaczyć, z e nie wchodzi sie pod prąd na zjeżdżalnie nakrzyczala na moje dziecko- jak dla mnie kompletna bexmyslnosc.
OdpowiedzUsuńKomentarze w necie spływają po mnie. Gorzej, gdy w realu spotykam ludzi (niekoniecznie rodziców), którzy niepytani i nieproszeni o to sprzedają swoje rady odnośnie dzieci i oburzają się, gdy dziękuję i mówię, że nie skorzystam.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%. Jak moja Mała się urodziła czytałam wszystko na potęgę - by się nauczyć, wyrobić zdanie i wybrać zgodną z moimi przekonaniami drogę wychowania swojego potomstwa. Patrzyłam na inne style wychowawcze i ogólnie wszystko z tym związane począwszy od żywienia dziecka, przez używane kosmetyki czy noszenie dzieci w wisiadłach z pogardą i też myślałam, że jestem nieomylna. Na szczęście niewiele komentowałam na głos. Jakoś po 1 roku życia dziecka dostałam olśnienia, że liczy się tylko moje dziecko i nic mi do tego, co kto robi ze swoją pociechą. O ten kawałek życia jest mi lepiej - nie zwracam już uwagi na "pierdoły" - każdy ma dostęp do wiedzy i robi ze swoim życiem, to co uważa za stosowne. Pozdrawiam i życzę mniej jadu i żółci :) :*
OdpowiedzUsuńMnie już nawet nie dziwią te wszystkie złośliwe komentarze w sieci. Co się dziwić obcym ludziom ze krytykują innych obcych ludzi skoro czasami najgorzej oceniają nas osoby z bliskiego otoczenia. Ludzie nie potrafią zrozumieć ze pewne rzeczy na przestrzeni lat się zmieniają a już największym problemem jest to żeby zaakceptować odmienność cudzego zdania. Sama spotkalam się z ciaglymi uwagami po urodzeniu Syna, typu "a dlaczego Ty to robisz tak, ja bym to zrobiła inaczej, a jak długo Ty zamierzasz karmić tylko piersią, moje dzieci już od 3 miesiąca jadly inne rzeczy, a dlaczego dziecko nie będzie miało chodaka, moje wszystkie miały" i mogłabym tak jeszcze długo wymieniać.Niestety są ludzie którzy tak właśnie postępują i tego nie zmienimy. Ważne żeby samemu wystrzegać się krytykowania innych. Każdy ma swoje życie i niech je układa po swojemu.
OdpowiedzUsuńJestem w ciąży i przyznam, że najbardziej sie tego boje - wszechobecnych i jedynych "slusznych" rad... Od poczatku walka cc czy porod sn... Nastepnie kp i mm... I tak cały czas 😧 Strach sie bać!
OdpowiedzUsuńdlatego nie czytam blogow parentingowyvch
OdpowiedzUsuń:)
Czytając artykuł przypomniało mi się jak zadzwoniłam do koleżanki zapytać czy rozmiarówka kapci firmy "x" jest standardowa bo widziałam,że jej syn takie posiada. Chciałam swojemu kupić takie do dziadków. To niewinne pytanie i dalsza część naszej rozmowy sprawiły, że w momencie stałam się najgorszym rodzicem świata bo jak to tylko do dziadków, czemu nie kupię mu do domu? Kto to widział, żeby dziecko po płytkach boso biegało, pewnie w ogóle nie jest istotne dla mnie jego zdrowie. A jak jest wiosna i jesień jak nie grzeją to co wtedy? Moja koleżanka wygłosiła mi taki elaborat dotyczący obuwia dziecięcego, że aż mnie zamurowało przy telefonie. Dzięki tej pouczajacej rozmowie mój syn u dziadków też biega boso.
OdpowiedzUsuńNa początku przyznam się że też lubiłam narzucać swoje zdanie innym. Nie w chamski sposób,ale lubiłam powiedzieć że "lepiej zrób tak jak ja robiłam" ale na szczęście w porę się opamietalam i teraz tylko wypowiadam się jak ktoś mnie pyta lub opowiadam jak mialam z córką.
OdpowiedzUsuńAle fakt,agresja szczególnie w Internecie jest straszna,jak przeczytałam komentarze na temat rodzica dziewczynki która się utopila w Ustce to zastanawiałam się czy ludzie nie mają serca pisząc takie rzeczy.
Przyznam szczerze, że obserwuję, analizuję i często nie zgadzam się z tym co widzę w zachowaniach innych rodziców. Jednak na tym biernym patrzeniu się kończy. Nigdy nie czułam potrzeby wtrącania swoich trzech groszy w tzw. sposób wychowania. Lubię dostawać rady kiedy o nie poproszę i sama także ich udzielam gdy ktoś wyraźnie zasygnalizuje, że moje zdanie w danej kwestii go interesuje. Może najzwyczajniej w świecie na każde "ja bym to zrobiła...", "moje dzieci w tym wieku..." i całą resztę dobrych rad wystarczy odpowiedzieć "... no i fajnie..." :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja też lubię dostawać rady jak o nie proszę i zauważyłam że sama niepotrzebnie czasami narzucam swoje zdanie więc przestałam tak robić. A o placem zabaw nie mam złych oświaDczeń,może dlatego że moje dziecko lubi bawić się samo i zazwyczaj siedzimy w piasku same
Usuńnie tylko necie, wszędzie z każdej strony płynie ten jad :( doświadczam tego od 7,5 miesiąca, wszystko robię źle.jestem uparta, narażam innych na stres jak na to patrzą.... szkoda gadać
OdpowiedzUsuńSłowem w sedno. Serio 😞 Te ataki sa straszne...u mnie nawet w rodzinie. Bratowa ma 6 miesięcy starsze dziecko od mojego. No masakra. Moje dziecko JESZCZE robi to, a jej JUŻ robi tamto (moje rok, jej syn 1,6 no halo). Ciagłe porównywania i zaczepki... Jak w wychowaniu jej cos nie wyszło to wina dziecka, jak mi cos wyszło-to nie moja zasługa, tylko dziecko mam grzeczne. A najlepsze jest to, ze mogłabym jej pojechać przy Twojej pomocy na te jej cudowne Emolium, w którym kapie dziecko bez AZS, na cudowna maść z Medeli za 50 zł i na wiele wiele innych, ale siedzę cicho...wrze we mnie czasem, ale sobie myśle, ze ja przynajmniej dzięki Tobie jestem świadoma co stosuje. Buziaki dla wszystkich mam 😊
OdpowiedzUsuńA ja nigdy się nie spotkałam z takim zachowaniem. Albo po prostu nie zwróciłam uwagi. Blogi czytam dwa, więc nie za bardzo orientuję się w sferze internetowej, aczkolwiek "na żywo" w ogóle nie kojarzę takich dobrych rad i szczerze mówiąc jestem w szoku czytając powyższe komentarze. Mam nadzieję, że jak najdłużej będę żyła w takiej błogiej atmosferze wolności;)
OdpowiedzUsuńBardzo interesuję się zdrowym żywieniem dzieci, dlatego chętnie słucham, gdy ktoś mówi na ten temat, bo zawsze możliwe, że dowiem się czegoś, czego jeszcze nie wiem. Tak samo mam odnośnie metod wychowawczych-lubię słuchać o różnych doświadczeniach, ale nie w formie "rób tak i tak", tylko bardziej "są opcje takie, takie, takie. Do mnie przemawia ta itd."
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego wpisu od razu mi się skojarzył wiersz, na który niedawno się natknęłam:
OdpowiedzUsuń"szukam świata
w którym jedna jaskółka
czyni wiosnę
gdzie szewc
chodzi w butach
gdzie jak cię widzą
to dzień dobry
szukam świata
w którym
człowiek człowiekowi
człowiekiem
— Borszewicz
Początkowo byłam przerażona tą rodzicielską agresją, dziś mam już do tego dystans, choć prawda- czasem o to trudno. Sądzę, że na to składa się wiele problemów- brak pewności co do słuszności tego, co się robi, strach przed popełnieniem błędu, przepracowanie, zbyt wiele ról społecznych na raz, samotność w rodzicielstwie, silna potrzeba akceptacji i poszukiwanie potwierdzenia słuszności swoich decyzji, oj można długo tak wymieniać. Najprościej wyładować frustrację na drugim człowieku, próbując utwierdzić się jednocześnie w przekonaniu, że wszystko robi się dobrze i w ogóle jest się super i och ach. Trochę sami jesteśmy sobie winni, bo to my nakładamy na siebie taką presję, najbardziej kobiety kobietom. Poprzez wieczne ocenianie i oczekiwanie nieosiągalnego perfekcjonizmu, same zakręcamy sobie pętlę na szyi. Mało który facet zwróci uwagę na niedoprasowaną koszulkę, plamę na dziecięcych spodniach, odprysk na paznokciu, kurz pod łóżkiem czy na to, że na imprezie zapomniało się setny raz zapytać, czy ktoś chce się napić. Kobieta nie tylko to zauważy- zamiast machnąć ręką jeszcze to potem obgada z inną babką, sądząc, że ona jest przecież o tyle lepsza. Ach ile razy byłam świadkiem takich sytuacji! Gdy się pracuje zawodowo plus ma na głowie dom (dobrze, jeśli można liczyć na współpracę męża lub pomoc rodziny), a jeszcze chce się zadbać o siebie, spotkać ze znajomymi, rozwijać się, to nie da się rozciągnąć doby i zawsze wszystko zrobić tak, jak by się chciało (bo zrobić dobrze to źle powiedziane- bo co to znaczy zrobić dobrze?). Żyjemy w czasach, w których coraz więcej jest problemów z relacjami z innymi ludźmi, z komunikacją, żyjemy w czasach bardzo samotnych, choć żyjemy w grupie i niestety zapowiada się, że będzie tylko gorzej. Poraża mnie też fanatyzm- jak BLW, to skisnę, a nie dam dziecku jedzenia łyżeczką, jak chusta, to nie skażę się nosidłem albo i nawet wózkiem, jak pampery wielorazowe, to jednorazówkowicze nie kochają pupek swoich dzieci i na stos z nimi, jak karmienie piersią, to albo matki karmiące mm nie kochają swoich dzieci albo karmiące są zboczone, bo karmią dłużej niż 6 miesięcy lub w ogóle. Naczytałam się tego dużo, poszukując rozmaitych informacji dotyczących rodzicielstwa i opieki nad dzieckiem. W pewnym momencie stwierdziłam, że owszem, zawsze warto poszukiwać informacji, bo informacja to narzędzie, ale to JA najlepiej wiem, co jest najlepsze dla mojego dziecka, bo najlepiej je znam. Obserwuję i robię tak, jak ja uważam za stosowne lub na ile pozwalają na to okoliczności, bo czasem trzeba pójść na kompromis lub z czegoś zrezygnować. I mam w nosie, że nie utożsamiam się z żadną "szkołą" pielęgnacji czy wychowania. Nie oceniam innych rodziców, bo to, co widzę, to tylko skromny wycinek ich życia, wyrwany z kontekstu. A zapytana przez koleżanki o rady, mówię: obserwuj dziecko, zaufaj sobie, moja mała jest taka i taka i u nas sprawdziło się to i tamto, u koleżanki z kolei siamto, u ciebie nie musi nic z powyższych, ja lubię to i tamto, bo:, znajdź swoją drogę. I jeszcze nigdy z żadną się nie pokłóciłam. A z jedną narzucającą swój światopogląd i wiecznie oceniającą mamą delikatnie i stopniowo mooooocno rozluźniłam kontakt.
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, zgadzam się w całości. Dodałbym do tego jeszcze rodziców większej liczby dzieci niż sama posiadam (mam jedno). Nie mogą się powstrzymać od radzenia i komentarzy w stylu:jak będziesz miała dwoje/troje/czworo dzieci,to wtedy się nauczysz/przekonasz/uwierzysz/wyluzujesz itd. Wygląda to tak, że chyba nie mam szansy stać się dobrą matką, bo zawsze będą rodzice, którzy mają więcej pociech, wiecej doświadczenia i milion złotych rad.
OdpowiedzUsuńMam 10 miesięcznego synka,którego wychowuje po swojemu, ekologicznie, zdrowo...ale jestem oceniana bez przerwy przez teściową i chyba to jest najgorsze bo sama nie jest ekspertem, zatrzymała się na wychowywaniu dzieci 30 lat temu( kasza manna, bułki, czekoladki do polizania, zupki bez smaku soli, cukru. Najgorszy jej tekst to "zapytam doświadczone mamy czy dobrze robisz, że podajesz kasze jaglaną) Po co taka ocena to ja wychowuję i to ja jestem ekspertem w dziedzinie własnego dziecka.
OdpowiedzUsuńA ja mam to szczescie otaczac sie ludzmi ktorzy nie komentuja, rodzina ktora wierzy ze robie ok i sie nie wtraca i narazie mam jednego syna co ma 11 mcy i tak sobie mysle ze nie ma matek idealnych. Ale kazda Mama dba najlepiej jak potrafi i nie wiem jak bym sie czula bedac oceniana ale mysle ze mialabym to w nosie bo kazda Mama inna i kazde dziecko inne wiec jakiekolwiek porownywania czy oceny raczej bylyby nie na miejscu :) tez jestem zdania rob swoje dobrze i pozwol zyc innym. A nawiazujac do tytulu... Mysle sobie ze fajnie jest byc rodzicem mimo wszystko to bardzo ciekawa rola jaka przychodzi niektorym odgrywac w zyciu z kazdymi zaletami i minusami. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń