Nie wiem czy też tak macie, pewnie tak, bo aż tak wyjątkowa to nie jestem, że rozwiązania niektórych powiedzmy to problemów przychodzą same i to całkiem przypadkowo.
Rok temu, a w zasadzie w poprzednim roku szkolnym trafiały się Rycerzowi takie dni, że wracał do domu dopiero koło 17-18 godziny. Do czego czasu był na tzw. suchym prowiancie. Jako matka roku ;) miałam z tym problem. Chciałam, żeby w ciągu dnia zjadł coś ciepłego, ale nie miałam pomysłu jak to zrobić. No i razu pewnego na placu zabaw przyuważyłam mamę biegającą za maluchem z łyżką i termosem. Właśnie wtedy przypomniałam sobie, że jest coś co zwie się termosem obiadowym.
Zaczęłam się za czymś takim rozglądać, ale jak to mówili zawsze moi rodzice kiedy miałam im coś wytłumaczyć, dziecko to trzeba usiąść i na spokojnie. Zanim na coś się zdecydowałam, przyszły wakacje i sprawa umarła.
W tym roku z planem Rycerza i jego dodatkowymi zajęciami sytuacja się powtarza. Młody nie chce chodzi na stołówkę więc znowu zaczęłam się rozglądać za termosem.
No i co tu mówić, trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno bo dostałam dwa termosy od marki Suavinex. I to rozwiązało mój problem. Jeden jest wersją obiadową, a drugi to zwykły termos. Zwykły termos w jedynym słusznym kolorze dla dziewczynek czyli różowym - sorry młodsze dziecko coraz częściej widzi świat przez pryzmat przedszkola. Obiadowy jak widzicie jest niebieski.
Zacznę od wady, nie wady ;) niby nic, ale termosy można myć tylko ręcznie. Zapewne chodzi o powłokę którą są pokryte zewnątrz jest matowa i sprawia, że butelki nie ślizgają się w rękach. Stąd taka wada nie wada.
Oba termosy są bardzo lekkie i bardzo fajnie wykonane. Zrobione ze stali więc nie nie jednorazowe i bezpieczne. Kolorystyka to oczywiście rzecz gustu, podobnie jak grafiki na termosach, moim dzieciom się podoba, ja z tym nie dyskutuję.
Oba są szczelne i porządnie trzymają ciepło. Oba ciężko się odkręca, ale jest to dla mnie zrozumiałe wszak muszą utrzymać temperaturę. Ta wersja obiadowa oczywiście już 1547 razy wylądowała na ziemi i trzyma się dzielnie. Jest lekko porysowana, ale nigdzie farba nie odprysła i dobrze wygląda. Pod względem trwałości jestem zaskoczona bardzo pozytywnie.
Pojemność normalnego termosu to 500ml, a wersji obiadowej 350ml. Jak dla mnie to pojemności w sam raz. Na herbatę dla małej spokojnie to wystarcza, na obiad dla Rycerza też, czasami jeszcze coś zostaje. Pakuję do niego i zupę i spaghetti i kluski z sosem i co mi tam jeszcze do głowy przyjdzie.
Nie wypróbowałam jeszcze nic zimnego, że wiecie jakieś tam lody czy coś, no ale latem myślę, że będę przeprowadzać takie eksperymenty.
Termos na picie jest otwierany na klik, a nakrętka spokojnie służy jako kubeczek. Termos obiadowy ma szerokie otwarcie, jeść trzeba bezpośrednio z niego. Dla mnie brak "miski" na zupę jest plusem młody nie zaleje wszystkiego dookoła. Brakuje mi tylko jakiegoś zaczepu na łyżkę. Na początku Rycerz prosił o pomoc przy odkręcaniu, bo nie dawał rady, teraz robi to sam. Jak pisałam odkręca się ciężko.
Jestem bardzo zadowolona z obu termosów, choć z wersji obiadowej oczywiście bardziej. Mają świetną trwałość, świetnie wykonanie i co najważniejsze bardzo ułatwiają mi życie. Młody je coś ciepłego, a ja nie mam wyrzutów sumienia.
Droga Sroko, a czy termosy są szczelne? Czy gdy przypadkiem zmieni pozycję (razem z plecakiem) to nic się z niego nie wyleje?
OdpowiedzUsuńSą szczelne ! :)
UsuńA jak długo trzymają ciepło?
OdpowiedzUsuńSpokojnie 6 godzin trzyma.
Usuń