Niedawno pisałam o masce do ciała marki Fluff o TUTAJ. Maska to produkt do "ratowania" skóry, znaczy w moim przypadku. Kremy te zaś ... no dobra o tym zaraz.
Dostałam od marki Fluff te dwie wersje, czyli Fluff, Superfood, Krem do ciała Cream brulee z malinami i Fluff, Superfood, Krem do ciała Arbuz z bananem
Składy OK, podobne i niepodobne do siebie :). Bazą woda, olej kokosowy i gliceryna. Po tej trójce następują drobne zmiany, bo mamy albo masło she, albo olej migdałowy. W obu kremach mamy wodę brzozową i wodę kokosową. I ciekawostka 😉, nazwy tych kremów nie biorą się tylko z zapachu, bo w wersji malinowej mamy ekstrakt z maliny, a w wersji arbuzowo-bananowej ekstrakt z arbuza i ekstrakt z banana. No jednak wersja malinowa oszukana jest, bo nie ma w niej ekstraktu z kremu brulee 😂 - no dobra słaby żart.
Jeżeli znacie już markę Fluff to wiecie, że ich kosmetyki mają intensywne zapachy i tym razem nie jest inaczej. Wersja malinowa pachnie ciastem malinowym, a wersja bananowa skórką bananową. Zapachy nie są trwałe, choć potrafią przejść na ubranie.
Konsystencja obu tych kremów nie jest gęsta, raczej nazwałabym je mleczkami. Krem kojarzy mi się z bardziej zbitą i mniej lejącą konsystencją.
Kremy na skórze rozsmarowują się bardzo przyjemnie. Wchłaniają się praktycznie w momencie aplikacji. Zostawiają na mojej skórze lekką warstwę, początkowo wydaje się być ona jakby wilgotna, a po "ułożeniu" się tego kremu na skórze staje się lekko tłusta. Zaskakujące jest to, że warstwa ta nie jest obciążająca. Skóra po zastosowaniu balsamu jest gładka i miękka, przyjemnie sprężysta i całkowicie pozbawiona suchości. Kiedy zaczęłam używać tych kremów, miałam taką dziwną sprawę z lewym łokciem 😀. No więc, na lewym łokciu, na którym to najczęściej się podpieram, pojawiła się suchość. Kiedy zapomniałam porządniej to miejsce natłuścić, po prostu skóra się łuszczyła, tworzy się zadziory i mnie bolało. Przy stosowaniu lżejszych balsamów w ciągu dnia musiałam coś na ten łokieć dokładać. Przy tych kremach, mimo że wydają się lekkie, po regularnym kilkudniowym stosowaniu okazało się, że nic na łokieć dokładać nie muszę. Dobrze nawilżają i natłuszczają i jak pisałam, są do tego zaskakująco lekkie na skórze. W zasadzie jest, tak jak pisze producent na opakowaniu, czyli "długotrwałe nawilża pomimo lekkiej konsystencji".
Próbowałam stosować te kremy na wilgotną skórę. Myślałam, że będą jeszcze lżejsze na skórze. Okazało się, że nie. Powiedziałabym nawet, że na wilgotnej skórze gorzej się wchłaniają.
O ile maska na noc była do ratowania skóry, tak te kremy moim zdaniem sprawdzą się w momencie kiedy skóra się przesusza i potrzebuje dobrego nawilżenia. To dobry ratunek dla skóry po zimie i przygotowanie do lata. Jeżeli nie lubicie ciężkich konsystencji, a potrzebujecie nawilżyć i natłuścić skórę to będzie to produkt dla Was. Jedyne, ale jakie mogę mieć do tych produktów to intensywność zapachów, nie każdy to polubi, mnie nie przeszkadzają.
Mam 😉 i czeka na wypróbowanie. Po Twojej opinii jestem pozytywnie nastawiona.
OdpowiedzUsuńMam malinowy 😉 i czeka na wypróbowanie. Po Twojej opinii jestem pozytywnie nastawiona.
OdpowiedzUsuńMam pytani odnośnie Fluff krem SPF 50 wyrównujący koloryt skóry 50ml. Czy on też jest wart polecenia? Czy nie ma w swoim składzie jakiś szkodliwych filtrów?;)
OdpowiedzUsuńHmm... chyba umknął Ci ten wpis https://www.srokao.pl/2021/11/fluff-znakomity-tonujacy-krem-z-filtrem.html
Usuń