Zacznę od starszego produkty, czyli
Nacomi, Maska enzymatyczna Papaya
Skład OK. Jak na peeling enzymatyczny przystało mamy substancje odpowiedzialnie za złuszczanie i rozpuszczanie martwego naskórka takich jak kwas glikolowy, kwas mlekowy, papina, kwas migdałowy, kwas cytrynowy itp. Do tego substancje odpowiedzialne za rozjaśniania jak wyciąg z pomarańczy, ekstrakt z cytryny czy ekstrakt z trzciny cukrowej. Do tego mamy jeszcze glinkę, czyli składnik o działaniu oczyszczającym, ściągającym i ziarnka maku, które mogą stanowić dodatkowy peeling mechaniczny.
Maska ma gęstą, kremową konsystencję, hmmm nawet powiedziałabym konsystencję pasty. Przy jej rozsmarowywaniu na skórze czuć zawartość glinki, ponieważ jest lekko "tępa" w dotyku. Ziaren maku jest sporo, muszę przyznać, że z tego zadowolona nie jestem. Przy aplikacji mak zbija się w grudki, a one odpadają od skóry. Myślałam, że da się tym makiem zrobić wstępny peeling mechaniczny, ale niestety nie, ziarnka są za miękkie i za gładkie. Maska pachnie i to dość intensywnie. Jest to zapach typowy dla produktów nacomi. Mnie on nie przeszkadza, jestem do niego przyzwyczajona, ale nie umiem określić co to za zapach.
Aplikuję ją na 15 minut, na oczyszczoną skórę. Po tym czasie, jeżeli nałożymy ją cienką, warstwą potrafi lekko zastygnąć. Nie ma problemu z jej zmyciem, mimo owego "zastygnięcia". Czysta woda daje radę.
Maska u mnie nie wywołuje żadnego pieczenia czy mrowienia. Przyznam, że liczyłam na te ziarna maku przy zmywaniu maski. I cóż, niby coś tam czuć, lekkie "drapanie" ale przyznam, że nie robi to na mnie większego wrażenia. Jakoś nie do końca ten mak mi tu spasował.
Maska działa bardzo dobrze, ba powiedziałabym, że znakomicie. Skóra po zmyciu jest baaardzo miękka, jedwabiście gładka, rozjaśniona, rozświetlona. Nie dziwię się zachwytom, nad jej działaniem. Do tego skóra jest matowa, ale nie ściągnięta. Nie ma żadnego zaczerwienienia, podrażnienia czy dyskomfortu.
To jest naprawdę znakomity peeling enzymatyczny/maska. W moim odczuci działa łagodnie, ale bardzo skutecznie.
Nacomi Next Lvl, Peeling Kwasowy AHA i PHA 30%
No i nowość w marce. Muszę przyznać, że jestem trochę zła, że wyszło to tak późno. Idzie lato, wtedy nie polecałbym stosować tego peelingu*, więc wiosna to w zasadzie ostatni dzwonek na zabawy takimi produktami. W składzie jak deklaruje producent kwasy AHA, czyli kwas glikolowy, cytrynowy, migdałowy, mlekowy, winowy oraz PHA, czyli kwas laktobiotynowy, glukonolakton. Do tego substancje łagodzące i nawilżające, czyli sok z aloesu, gliceryna, wyciąg z klonu, czy 3D kwas hialuronowy. Jest fajnie i ciekawie.
Peeling ma żelową konsystencję, jest koloru czerwonego i kiedy maraka Nacomi proponowała mi przysłanie tego produkt nazwała go "krwawy peeling" i faktycznie trochę tak go można po wyglądzie nazwać.
Stosowanie tego peelingu jest odrobinę inne niż "tradycyjnych" peeingów. Teoretycznie można stosować go codziennie, nie przekraczając wyznaczonego czasu, czyli 10 minut. Myślę, że to może się sprawdzić u skór tłustych. U mnie takie codziennie stosowanie nie byłby możliwe. Dlatego ten peeling dla mnie to forma kuracji. Używałam go codziennie przez 8 dni. Dwa pierwsze dni aplikowałam na 3 minuty, dla kolejne na 5 minut, kolejne dwa na 7 minut, a ostanie 4 dni na 10 minut. Po tym czasie peeling stosuję co 3 dni na 10 minut. Nie wystąpiły u mnie żadne podrażnienia, zaczerwienienia czy inne dziwne reakcje. Dlaczego tak stosowałam ten peeling. Te osiem dni traktowałam jako formę uderzeniową czas, w którym skóra powinna się oczyścić, kolejne aplikacje to już podtrzymanie efektu, jaki uzyskałam.
Peeling zastyga, choć to trochę nieodpowiednie słowo. Tworzy na skórze delikatną matową warstwę, która podczas zmywani zmienia się w lekko śliską warstwę.
Ja po pierwszych użyciach nie wiedziałam zmian. Pierwsze efekty widoczne były u mnie kiedy zaczęłam stosować ten peeling po 7 minut. Ostatnie dni, kiedy już aplikowałam go na 10 minut, to już była dość znacząca zmiana.
Efekt to faktycznie zwężone pory, jaśniejsza skóra, większe wygładzenie skóry i jej rozświetlenie. Takie "peelingowanie" skóry przed aplikacją kosmetyków pielęgnacyjnych wspomaga ich działanie. Tylko warto pamiętać, żeby nie przesadzić z takim złuszczaniem.
Podbicie działania wieczornej pielęgnacji przy stosowaniu tego produktu u mnie było naprawdę widoczne. I na pewno po lecie do tego peelingu wrócę.
To znakomity produkt. Użyty z rozwagą daje świetnie efekty, bez "skutków ubocznych". Jeżeli zależy wam na oczyszczeniu skóry, rozświetleniu, wyrównaniu kolorytu, zwężeniu porów spróbujcie tego peelingu. TYLKO na dzień koniecznie FILTRY przeciwsłoneczne, żeby nie było więcej szkody niż pożytku.
*zanim przylecą spece majstry, że można latem, że czemu nie. Nie zalecam osobom początkującym, osobom, które nie przykładają się używani filtrów przeciwsłonecznych. Potencjalne podrażnienia i uwrażliwienia skóry na słońce nie jest tym, z chcieliby się początkujący mierzyć latem. Jeżeli masz świadomość jak używać kwasów, filtrów itp... droga wolna.
Ten peeling przypomina produkt z kwasami The Ordinary, też zwany krwawym ze wzgledu na kolor
OdpowiedzUsuńWitam, czy ta maske enzymatyczna mozna laczyc z retinolem ?
OdpowiedzUsuńOczywiscie retinol co 2-3 dni na noc, maska co 2 tyg. Szukam peelingu ktory moge uzywac razem z retinolem z nacomi. Pozdrawiam :-)
Można, tylko nie w tym samym dniu.
UsuńDziekuje :-)
OdpowiedzUsuń