No to nowa marka na blogu, choć nie tak, że nie była mi ona wcześniej znana. Krem z mocznikiem Si si bee bardzo często polecam w wiadomościach prywatnych kiedy ktoś szukał czegoś naturalnego z mocznikiem. Wydaje mi się, że nadal to jedyny taki krem na rynku. Dziś więc o kilku produktach od Si Si Bee. Nawet nie wiecie, jak ucieszyłam się na tę współpracę.
To proponuję najpierw się wymyć, a potem nakremować i nabalsamować 😍
Si si bee, Olejek do mycia twarzy
Ten olejek nie jest do końca olejkiem, a w zasadzie powinnam napisać, nie jest "typowym" olejkiem myjącym. Bazą nie są oleje czy masła, lecz substancje zaliczane do emolientów podobnie jak wspomniane oleje czy masła. No jest trochę inaczej niż zazwyczaj, olej z pestek czarnej porzeczki jest tu w zasadzie dodatkiem pielęgnacyjnym, a nie olejem mającym "myć".
Olejek ma wodną konsystencję, w zetknięciu ze skórą wydaje się być mniej tłusty niż tradycyjne olejki czy masła do demakijażu, to mnie lekko zdziwiło. Stosowałam go na dwa sposoby, mój tradycyjny, czyli wmasowywałam go w suchą skórę i kiedy wydawało mi się, że już rozpuścił wszystko do zmycia, zmywałam go wodą. Drugi sposób to tak jak zaleca producent, czyli na zwilżone dłonie nalewałam olejek, emulgowałam go w dłoniach i nakładałam na skórę. Masowałam twarz do momentu rozpuszczenia się tego co miało zostać zmyte i zmywałam całość dość ciepłą wodą. Obie metody dobrze domywały skórę, ale przy stosowaniu tego olejku jak zaleca producent, miałam mniejszy problem z domyciem jego resztek, a moją metodą miałam mniejszy problem z domyciem filtrów.
Olejek radzi sobie z filtrami, tłustymi konsystencjami, makijażem mineralnym. Skóra nie jest podrażniona, czy wysuszona. Jest przyjemnie miękka i bez śladu ściągnięcia. Czy potrzeba czegoś więcej?
Bardzo dobry produkt, wydaje się być lżejszy od olejków czy maseł do demakijażu, jeżeli nie lubicie bardzo tłustych konsystencji i takiego charakterystycznego mazania się produktów typowo olejowych to to może być produkt dla Was.
Olejek do kupienia TUTAJ
Si si bee, Naturalne mydło do ciała No 02 algi morskie
Jest to mydło sodowe zrobione z masła she, oleju kokosowego, oleju migdałowego, oleju rycynowego, masła kakaowego, oleju ryżowego, do którego dodano glicerynę, algi morskie, a zapcha to trawa cytrynowa.
Bardzo fajne, zielone, dość miękkie mydło ślicznie pachnące trawą cytrynową.
Spienia się bardzo dobrze, tworzy bogatą i trwałą pianę. Myje znakomicie. Nie wysusza, zostawia leciutką warstwkę na skórze, takie uczucie jak po zastosowaniu kremu do rąk. Jest bardzo przyjemne w użyciu. Ja stosowałam je również do mycia twarzy, w zasadzie większość mydeł tak wyprobowuje i muszę powiedzieć, że to jedno z łagodniejszych mydeł, jakie miałam. Przyjemnie koi skórę, pobiedziłabym nawet, że łagodzi podrażnienia, nie ściąga jej, nie da uczucia skrzypienia. Znakomite mydło.
Bardzo je lubię nie tylko dlatego, że jest zielone i pachnie trawą cytrynową 😁.
Mydło do kupienia TUTAJ
Si si bee, Balsam nawilżający do ciała
W składzie dzieje się fajne, jest kilka substancji, które nie często są spotykane w innych tego typu produktach. Mamy na przykład saccharide isomerate, czyli substancja silnie nawilżająca, wygładzająca, zmiękczająca, łagodząca świąd, olej ze słodkich migdałów o właściwościach natłuszczających, zmiękczających, odżywczych, jest oliwa z oliwek, także o właściwościach natłuszczających zmiękczających, wygładzających, masło kakaowe, czyli kolejny emolient. Mnie jednak najbardziej zainteresowały dwa składniki. Pierwszy z nich to olejek wetiwerowy, który poza działaniem aromaterapeutycznym, ma również działanie antyspetyczne, regenerujące, kojące, przeciwzmarszczkowe. Drugim składnikiem jest ekstrakt z korzenia kurkumy, który ma działanie przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, tonizujące, łagodzące, przyspieszające gojenie.
Balsam ma konsystencję ... balsamu. Jest kremowy, śmietankowy, bardzo przyjemny. Cudnie rozsmarowuje się na skórze i ekspresowo się wchłania. Zanim przejdę do działania tego balsamu, muszę poświęcić chwilę jego zapachowi. Bez wątpienia pochodzi on o wspomnianego olejku wetiwerowego, kto go zna, ten wie, że jest to dość specyficzny zapach. Jest to korzenny, ziołowy, ziemisty, dla mnie nawet kadzidlany. Taki zapachy albo się kocha, albo nienawidzi. Mnie ostatecznie się on podoba, choć głównie jesienną i zimową porą. Na pewno nie znajdziecie takiego zapachu na drogeryjnych półkach z kosmetykami. Ja jeszcze nigdy nie spotkałam zapachu który, choć w części byłby do tego podobny. Jest to zapach, który bardzo lubi mój syn, mówi, że jest taki trochę męski. No jest specyficzny i nie ma co kryć.
Balsam działa cudownie, w zasadzie już po kilki pierwszych użyciach widać efekty jego stosowania. Skóra jest cudownie nawilżona, miękka, gładka i sprężysta. Taka dobrze napompowana wodą. To jest również ukochany balsam do ciała Rycerza. Jak wiecie, on od czasu do czasu ma rzuty AZS, zmiany pojawiają się tylko pod kolanami, ale wtedy skóra na całym ciele u niego staje się sucha. Wtedy stosowałam u niego ten balsam i ta suchość po jego użyci znikała. Nie trzeba było się dosmarowywać w ciągu dnia, wystarczyła aplikacja raz na dzień. Skóra nie jest tłusta, nie ma na jej powierzchni żadnej warstwy, a mimo to jest bardzo miękka i czuć i nawilżenie i natłuszczenie.
Cudowny balsam, polecam gorąco atopowcom, przy lżejszych rzutach obędzie się bez tłustych dodatków.
Balsam do kupienia TUTAJ
Si si bee, Nawilżający krem z mocznikiem 10%
Na koniec jak dla mnie krem do zadań specjalnych, choć dla wielu to może być krem codzienny. Ale zacznijmy tradycyjnie od tego co mamy w składzie. Mocznik, w ilości 10% substancja nawilżająca, często stosowana przy atopii, łuszczycy, rogowaceniu okołomieszkowym, egzemie, bardzo suchej skórze. Prowitamina B5 ma właściwości łagodzące, kojące. Jest także saccharide isomerate, czyli substancja silnie nawilżająca, wygładzająca, zmiękczająca, łagodząca świąd i ekstrakt z korzenia kurkumy, który ma działanie przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, tonizujące, łagodzące, przyspieszające gojenie. Ewidentnie składniki dla osób zmagających się ze zmianami skórnymi typu atopia, łuszczyca, egzema itp...
Krem jest dość gęsty, jak dla mnie ma konsystencję miękkiego masła. Pachnie garanium, czyli babciną anginką 😉. Rozprowadza się bardzo dobrze na skórze. Na mojej normalnej cerze zostawia delikatną warstwę, która jest satynowa i lekko śliska w dotyku. W miejscach, gdzie występuję większe przesuszenie, śliskości nie ma, ale lekka warstwa jest.
Kiedy nakładacie ten krem na podrażnioną skórę, skórę ze zmianami, łuszczącą się, czy z suchymi plackami atopowymi podczas aplikacji możecie jak ja, poczuć pieczenie/mrowienie. Nie każdy tak ma, nie u każdego to może się zdarzyć, ale bywa. Jest to spowodowane dużą zawartości mocznika.
Ten krem przynosi mi ogromną ulgę kiedy pojawiają się suche zmiany, stosowałam go również na powieki, pieczenie było większe niż na twarzy, ale efekt taki sam, czyli ogromne ukojenie, praktycznie zlikwidowanie świądu, nawilżenie, natłuszczenie, no błogi spokój. Kocham go za to działanie.
Na Rycerskich nogach działa podobnie, w zasadzie momencie likwiduje świąd i podrażanie. Co ciekawe mój syn twierdzi, że u niego pieczenie nie występuję.
Ten krem jest znakomity, to jest mistrzostwo jak działa! Szukacie kremu z dużą zawartością mocznika, to on będzie strzałem w dziesiątkę.
Krem do kupienia TUTAJ
Kobiety w Ciąży TAK |
Mamy Karmiące TAK |
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz
Jeżeli podajesz skład kosmetyku podaj jego nazwę i producenta
Analizuję TYLKO kosmetyki dla kobiet w ciąży i dzieci
Zanim zadasz pytanie sprawdź czy ktoś już o to nie pytał, używaj również wyszukiwarki blogowej.