Jak widać, składy mają taką samą bazę, czyli sól Epsom, bogatą w minerały. Sól lawendowa z dodatków ma sól morską, czyli kolejne bogactwo minerałów, mączkę owsianą, która ma właściwości nawilżające i zmiękczające, po mączce jest glinka fioletowa o działaniu przeciwzapalnym, ściągającym, łagodzącym, kolejna jest tapioka o działaniu nawilżającym i zmiękczającym, po niej jest dodany olejek lawendowy.
Sól cytrynowa natomiast ma po soli epsom sól himalajską także bogatą w sole mineralne, po niej mamy olejek zapachowy, kolejna jest tapioka o działanie nawilżającym i zmiękczającym, po niej mamy młody jęczmień i liście mięty.
Przyznaję, że nie widzę większej różnicy w działaniu obu tych soli, dlatego postanowiłam o nich napisać razem. Obie działają bardzo odprężająco i relaksująco. Obie pachną bardzo ładnie. Lawenda pachnie lawendą, cytrynowa werbena pachnie cytryną i lekko miętą. Muszę przyznać, że ja uwielbiam zapach werbeny cytrynowej, to jeden z moich ukochanych zapachów i trochę byłam rozczarowana, że ta sól nie pachnie właśnie taką nutą werbeny. Kiedy jednak "wytłumaczyłam" sobie, ze przecież nazwa jest cytrynowa werbena, a nie werbena cytrynowa żal minął :). Zapachy nie są bardzo silne, to znaczy nie są męczące, przyjemnie unoszą się w łazience i nie duszą. Acha to co mi przeszkadza i chyba piszę o tym za każdym razem gdy produkt to ma to dodatek płatków, kwiatków, liści. W obu tych solach to jest. W jednej mamy kwiaty lawendy w drugiej liście mięty. Nie lubię tych pływających "paproszków", to moje osobiste preferencje. Ja takie produkty obecnie wsypuję do lnianego kiedyś bawełnianego woreczka i ten woreczek pływa w wannie, aż zawartość się rozpuści.
Obie sole działają kojąco, po kąpieli w nich jest się rozluźnionym, uspokojonym, odprężonym. Zapachy i same sole robią robotę. Nadają się znakomicie do kąpieli po ciężki dniu, zmęczeniu, można sobie w nich wieczorem stopy wymoczyć, to też przynosi ukojenie.
Czy potrzeba czegoś więcej?
Pudry także miałam w dwóch odsłonach. Bez dwóch zdań te pudry to moi ulubieńcy, faworyci, debeściaki.W obu pudrach bazą jest mleko do niego mamy dodaną sodę oczyszczoną i kwasek cytrynowy, to te dwa składniki odpowiadają za musowanie tego pudru. W składzie słodkiej pomarańczy mamy jeszcze mąkę kukurydzianą, która ma właściwości nawilżające, zmiękczające i wygładzające do tego dodany został jeszcze olej migdałowy, czyli emolient o właściwościach natłuszczających, zmiękczających i wygładzających, na końcu składu mamy olejek eteryczny ze słodkiej pomarańczy i płatki nagietka. Róża Angielska zaś zawiera mąkę ziemniaczaną o właściwościach nawilżających, kojących, wygładzających, oliwę z oliwek, czyli składnik o właściwościach natłuszczających, wygładzających, mąkę owsianą, o właściwościach wygładzających, zmiękczających i łagodzących, na końcu jest zapach i dodatek płatków róż.
Po pierwsze oba pudry pachną obłędnie, ale ... wygrywa pomarańcza, nic nie poradzę, że preferuję cytrusowe zapachy. Róża pachnie faktycznie angielską różą, nie ma ty ani krzty tej nuty konfitury różanej, nie wiem, czy wiecie, o co mi chodzi. Tu nie ma tej takiej słodkości, tylko świeżość róży z ziołowym dodatkiem. Natomiast pomarańcza pachnie skórką pomarańczową. Ten moment kiedy obiera się pomarańczę i obdziela się z niej skórę skórkę i ten olejek ze skórki, który zostaje na rękach, ma taki świeży zapach, to właśnie nim pachnie ta sól. Oba zapachy nie są bardzo silne, ale są wyczuwalne. Łazienka jeszcze chwilę po kąpieli nimi pachnie. Skóra zresztą też :).
Oba pudry musują, ale o tym pisałam przy omawianiu składu. W obu jest też dodatek płatków, w jednej róży w drugiej nagietka, dlatego one też lądują u mnie w woreczku lniany, który owe płatki zatrzymuje.
Co do działania. To oba te produkty działają relaksująco i odprężająco. To jednak nie koniec, czuć w nich dodatek olejów, bo po kąpieli z ich dodatkiem w zasadzie nie czuję już potrzeby nakładania na ciało balsamu. Skóra jest fajnie nawilżona, lekko natłuszczona, bardzo miękka i gładka. Dlatego to moi faworyci. Idealnie nadają się do domowego SPA. Najpierw szczotkowanie ciała, potem taka relaksująca kąpiel, na koniec można jeszcze dołożyć sobie masaż i można leżeć i pachnieć.
No kocham te pudry!
Obiecane porównanie, oczywiście z mojego punktu widzenia.
Sole działają bardziej odprężająco. Po ciężkim dniu kiedy wszystko Was boli, macie takie ogólne "niechciejsto", to sole będą idealne. Po nich warto nałożyć balsam.
Pudry to bardziej pielęgnacja. Kiedy chcecie zadbać o skórę, potrzebujecie poczuć się "zadbane", marzy wam się SPA, to wtedy polecam te pudry. Czasami nawet nie będzie potrzeby używania balsamu do ciała.
Mam jeszcze dla Was rabat - na stronie www.miodowamydlarnia.pl na hasło SROKAO otrzymacie - 15% na całe zakupy
aktywny od 19.01.2022 do 23.01.2022
Skoro mam kod to może jeszcze przypomnę Wam wpis o perfumach w wosku tej marki pisałam o nich TUTAJ są świetne
Uwielbiam czytać u Ciebie o Miodowej Mydlarni. Nie dość że firma jest z mojego miasta Białegostoku, to do tego kosmetyki, które robią to jest sztos. Widać, że właściciele wkładają w swoją pracę całe serce. Sporo produktów już wypróbowałam i nie spotkałam żadnego niewypału. Kosmetyki są świetne, jakość z najwyższej półki. Bardzo dobre składy bez zbędnych, sztucznych dodatków, a do tego wszystko tak obłędnie pachnie mmm : ) A wiecie jak pięknie pachnie w ich sklepie stacjonarnym? Już od wejscia. Mogłabym tam chodzić codziennie, stać i wąchać te cudowności :D Polecam ich każdemu!
OdpowiedzUsuńOj nie tylko Ty masz słabość do kąpieli... :) Te nowości które pokazujesz obiecującą się zapowiadają, na pewno też spróbuje. Na zimne wieczory nie ma teraz nic lepszego
OdpowiedzUsuń