Dzięki współpracy z Betterland odkryłam markę Indus Valley. Marka ta skradła moje serce bez dwóch zdań. Zaczęło się od cudownych masek do twarzy, o których pisałam 👉 TUTAJ, po nich był boski żel aloesowy, o którym pisałam 👉 TUTAJ. Dzisiaj w ramach współpracy, ale też dlatego, że działają o proszach, a raczej maskach, ale do włosów tej marki.
Jak już pewnie niektóre z Was wiedzą, to ja postanowiłam, przynajmniej trochę zapuścić włosy. Idzie mi nie najgorzej, ale nie ma co kryć, trzeba trochę więcej ogarniać pielęgnacji włosowej. Nie ma już luzu z odpuszczaniem sobie odżywiania, "bo i tak się zetnie", teraz trzeba się trochę bardziej pilnować. Przegrzebując moją kosmetyczną szafkę, trafiłam na te proszki roślinne i zaczęłam używać. Tego, że u mnie działają jestem pewna, zwłaszcza po ostatniej wizycie u fryzjera, kiedy moja fryzjerka zapytała, czy biorę jakieś suplementy, bo mam całą masę baby hair 😊. Teraz powinnam jak "rasowa influenserka" zarzucić tytułem "Dzisiaj zdradzam Wam mój sekret na piękne włosy" 😅... nie, to nie przejdzie, to nie moje klimaty.
To, co jeszcze muszę napisać:
1. Jak to ze skoncentrowanymi ziołami koniecznie wykonajcie sobie próbę uczuleniową.
2. Nie polecam tych proszków w ciąży. Ja nie doszukałam się jednoznacznych informacji, a może lepiej napisać, nie doszukałam się informacji, które MI dawałaby 100% pewność, że można w ciąży się w to bawić.
🌿 Indus Valley, Tulsi Leaf Powder
Polska nazwa tego zioła to bazylia święta. Ma mieć działanie nawilżające, kojące, przeciwzapalne, antybakteryjne i delikatne przeciwłupieżowe.
Zielonkawo-beżowy proszek rozrabiamy z letnią wodą, tak aby uzyskać konsystencję gęstej pasty. Taką papkę wmasowujemy w skórę głowy i zostawiamy na około 30 minut.
Tulsi u mnie działa przede wszystkim "odświeżająco" i wzmacniająco. Co znaczy odświeżająco. Obecnie moja długość włosów jest "nijaka taka" ani nie są całkiem krótkie, ani nie da się ich spiąć. Dlatego rano mam totalny bałagan na głowie, a w ciągu dnia jeżeli ich nie wymyję rano, przy skórze głowy robi się nieświeżo, a końcówki próbują sterczeć we wszystkie strony. Przy regularnym stosowaniu tej maski (dwa razy w tygodniu) moje włosy przy skórze dłużej pozostają świeże, a końcówki są bardziej "zdyscyplinowane". Włosy mam bardzo fajnie nawilżone, gładkie i miękkie.
Maska ta fantastycznie oczyszcza skórę głowy, pewnie między innymi dlatego, że przy wmasowywaniu jej wykonujemy też przy okazji delikatny peeling.
Nigdy nie miałam łupieżu, więc nie umiem stwierdzić czy tu coś ta maska jest w stanie poradzić.
Maska do kupienia TUTAJ.
🌿 Indus Valley, Brahmi Leaf Powder
Brahmi ma mieć działanie oczyszczające, przeciwzapalne, wzmacniające, zapobiegające wypadaniu włosów. Jest ono podobne do tego jak ma działać tulsi, dlatego najpierw stosowałam jedne proszek, a dopiero po jakimś czasie drugi. Teraz zaś je mieszam, ale o tym za chwilę.
Zioła te zalewamy ciepłą wodą. Konsystencja, jaką chcemy uzyskać to gęsta maź/pasta. Wcieramy je w skórę głowy i zostawiamy na około 30 minut.
Z mojego doświadczenia wynika, że brahmi nie oczyszcza tak "mocno" jak tulsi. Lekko nawilża, ale też nie tak mocno jak tulsi. Dodaje jednak objętości włosom, robią się grubsze, bardziej mięsiste i trochę bardziej lejące. W kilku miejscach czytałam, że zioła te mają nabłyszczać włosy, u mnie takiego efektu nie ma.
Tak naprawdę to, co mnie najbardziej przekonywało do stosowania tych ziół to ich działanie wzmacniające. Ponieważ chciałam nawilżenia i oczyszczenia, jakie daje tulsi i wzmocnienia, oraz objętości, jakie daje brahmi to zaczęłam mieszać ze sobą te dwa proszki. Nie mam czasu, żeby cztery razy w tygodniu zajmować się włosami. Takim oto lenistwem zrobiłam sobie mieszankę idealną. Mieszam te proszki w zasadzie pół na pół, tak na oko i taką mieszankę stosuję dwa razy w tygodniu.
Efekt: mam fajnie nawilżone, dobrze oczyszczone włosy i do tego sporą ilość nowych. Przypuszczam, że gdym miała czas, no i chęci na bawienie się w nakładanie masek na włosy kilka razy w tygodniu efekty byłyby dużo lepsze, ale nie mam ani czasy, ani ochoty, a z takich efektów, jakie są, jestem bardzo zadowolona. Może nawet uda mi się te włosy zapuścić.
Te zioła możecie kupić TUTAJ.
🌿 Indus Valley, Herbal Henna Powder
Na koniec coś, w czym pokładałam wielkie nadziej, ale ostatecznie zrezygnowałam ze stosowania. Jest to mieszanka ziół.
Bardzo bogata mieszanka. Nastawiona na wzmacnianie i regenerowanie.
Nie wiem, czy to działa, bo użyłam tylko dwa razy. Moje włosy po tych dwóch razach były bardzo miękkie, gładkie i błyszczące. Z tego efektu byłam bardzo zadowolona, ale... na moich rozjaśnianych włosach zaczęły pojawiać się żółto-miodowe refleksy. Mnie w takim ciepłym odcieniu blondu nie jest dobrze ... no ja siebie nie lubię w takiej kolorystce. Dlatego zrezygnowałam z tych ziół. Poleciały do znajomej z brązowymi włosami i ona jest zachwycona. U niej efektu "farbowania" nie ma, za to kondycją włosów jest zachwycona.
I szczerze mówiąc, ten zachwyt znajomej skłonił mnie do dania Wam znać, że jest coś takiego. Być może szukacie czegoś wzmacniającego włos, być może u Was takich miodowych refleksów nie będzie, a może jak będą, to będą się Wam podobały.
Te zioła do kupienia TUTAJ.
Dzień dobry, czy kobiety karmiące mogą stosować tą serię?
OdpowiedzUsuńDzień dobry, tak mogą.
UsuńDzień dobry, mi włosy ciemny blond zrobiły się miedziane.
OdpowiedzUsuńMoże jest jakiś sposób, żeby odwrócić ten efekt?