Fridge i magiczne, kolorówkowe słoiczki, czyli idealny bronzer znaleziony

Kiedy w ramach współpracy z marką Fridge dostałam ich nowości do makijażu od razu rzuciłam się na bronzer. Od dawna nie mogłam znaleźć dla siebie niczego bronzującego co byłby w kremie i by mnie nie zapychało lub uczulało. 

Ja chyba to już kiedyś pisałam, ale od bardzo dawna używam różu, a raczej róży w kremie, na filtrach sprawdzają się znakomicie. Wklepywane palcem dają bardzo naturalne wykończenie i nie naruszają aż tak bardzo warstwy filtra tak, jak "tradycyjne" róże - przynajmnie ja mam takie wrażenie i przekonanie. Bardzo chciałam  mieć też taki bronzer i w tej kwestii bardzo liczyłam na Frigde, tym bardziej że ich rozświetlacz stosuje już kilka lat i go uwielbiam. Rozświetlacz mam w wersji tradycyjnej, a pisałam o nim TUTAJ, gdyby ktoś był ciekaw. 

Przekornie zacznę od czegoś do ust. Maleństwo nazywa się:

💄 Frigde, Lippy jar 

Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Polyglyceryl-3 Beeswax, Theobroma Grandiflorum Seed Butter, CI 77007, CI 77891, Ricinus Communis Seed Oil, Oryza Sativa Bran Oil, Squalane, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Mica, CI 77491, Jojoba Esters, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Tin Oxide

Skład dla zainteresowanych, oczywiście bardzo ładny.

Moja wersja kolorystyczna to 1 pink mousse. Kolor to pudrowy róż, czy jest jasny jak w opisie sugeruje producent?, no z tym chyba bym trochę polemizowała. Sama nie do końca wiem, jak nazwać "po polskiemu" ten produkt. To połączenie odżywczego balsamu do ust z kremową pomadką. 

Balsam jest dość zbity w słoiczku, pod wpływem ciepła skóry lekko się topi. Na ustach rozprowadza się bardzo przyjemnie i gładko. Pozostawia na skórze ochronną warstwę i całkiem wyraźny kolor. Kolor ów można intensyfikować, dokładając produkt.

Dla mnie ten Lippy jar, to znakomity balsam do ust, ratuje przed przesuszeniem, znakomicie natłuszcza, likwiduje suche skórki. Usta są zabezpieczone, gładkie i miękkie. No i kolor, ten który ja mam to taka wersja moich "lepszych ust". Używam go w takiej ilości, że kosmetyk ten wygląd bardzo naturalnie. Jednak jeżeli chcecie, aby kolor był intensywniejszy i dołożycie więcej produktu, to warto użyć konturówki. Zbyt duża ilość tego balsamu potrafi "wylać się" poza kontur ust.  

Próbowałam ten kosmetyk używać jako różu do policzków, ale jest zbyt tłusty i niestety "topi" u mnie to, co jest pod nim. 

Do ust jest znakomity! Daje kolor i fantastycznie pielęgnuje. 

💋 Frigde, bronze me up

Theobroma Cacao Seed Butter, Polyglyceryl-3 Beeswax, CI 77891, Mangifera Indica Oil, Methylheptyl Isostearate, Cocos Nucifera Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, CI 77492, CI 77491, CI 77499, Helianthus Annuus Seed Oil, Jojoba Esters, CI 77007, Rosa Damascena Flower Oil, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Tocopherol, Citronellol, Geraniol, Eugenol, Linalool, Citral, Farnesol

No i moje odkrycie, coś, od czego jestem w zasadzie ostatnim czasy uzależniona. Bronzer ma kolor mlecznej czekolady i daje na mojej skórze bardzo ładne i naturalne wykończenie. 

W słoiczku produkt ten jest zbity i dość twardy. Musiałam nauczyć się go używać. Trzeba go trochę "pomasować" żeby stopił się pod wpływem ciepła. Nakładany na skórę wydaje się być tłusty, ale jak się rozblenduje w odczuciu staje się pudrowy. Rozprowadza się bardzo łatwo. Wklepuję go opuszkami palców, jak pisałam, podobnie robię z różami. Taka metoda zwłaszcza na grubej warstwie filtra sprawdza się u mnie idealnie. Jeżeli nakładam filtr o tzw. wykończeniu dry touch, to nawet nie muszę przypudrowywać skóry.  

Kolor tego bronzera można wzmacniać, wystarczy nałożyć go w większej ilości. 

Co do trwałości to jest bardzo dobra. Kolor lekko blednie w ciągi dnia, ale wytrzymuje u mnie cały dzień.

To świetna rzecz i jestem pewna, że będzie u mnie regularnie w użyciu. Wygląda pięknie, nie uczula mnie, nie zapycha. No w końcu mam swój wymarzony bronzer!!! 

Oba te produkty są dostępne na stronie marki, czyli www.fridge.pl widzę też, że Lippy jar jest obecnie w pomocji

tak

tak