28 stycznia 2025

Czy wiesz, że nie istnieją dermokosmetyki, kosmetyki apteczne, emolientowe, hipoalergiczne i ....

Kolejny temat, o którym wspomniałam nie raz i nie dwa. Nazwy dermokosmetyki, kosmetyki apteczne, kosmetyki emolientowe, kosmetyki hipoalergiczne czy kosmetyki naturalne to nazwy marketingowe.

Z tymi ostatnimi, czyli kosmetykami naturalnymi, ale też hipoalergicznymi jest troszkę inaczej niż z pozostałymi, ale o tym za chwilę. 

 

1. Dermokosmetyki (zwane też często kosmetyki apteczne) - nie ma żadnej definicji prawnej, regulacji prawnych, wytycznych mówiących o tym, co ma zawierać w swym składzie kosmetyk nazwany dermokosmetykiem. Jakie składniki sprawiają, że jest dermokosmetykiem, jakie stężenia sprawiają, że jest tak klasyfikowany. To nazwa marketingowa. Nie ma znaczenia, że kosmetyki takie zazwyczaj sprzedawane są w aptece, apteka to tylko miejsce ich dystrybucji. 

 

2. Kosmetyki emolientowe - podobnie jak wyżej nie mamy prawnej definicji tego, co i w jakich ilościach powinny zawierać takie kosmetyki. Mamy do czynienia z marketingiem. Moim zdaniem bardziej niż w dermokosmetykach mamy określoną grupę docelową, do której te produkty są skierowane. I jeżeli wierzyć producentom to w te kosmetyki powinny celować osoby ze skórą suchą, bardzo suchą. Przy czym nie oszukujmy się, spokojnie producenci mogliby je nazwać po prostu kosmetyki do skóry suchej.

 

3. Kosmetyki hipoalergiczne - i znowu nie ma żadnej prawnej regulacji, mówiącej co to jest za kosmetyk. To, co poniekąd odróżnia kosmetyki hipoalergiczne od kosmetyków emolientowych czy dermokosmetyków to fakt, że Komisja Europejska wydała coś, co nazywa się Dokument Techniczny dla Deklaracji Marketingowych. 

Niestety, ten dokument nie definiuje tego, co to jest kosmetyk hipoalergiczny, on sugeruje kierowanie się pewnymi zasadami przy tworzeniu takich produktów, mówi o składnikach, które nie powinny się w formulacji znaleźć. Ogólnie rzecz ujmując, kosmetyki hipoalergiczne mają mieć zminimalizowane ryzyko wystąpienia alergii.


Ciekawym jest, że producent powinien móc udowodnić, że ów kosmetyk jest hipoalergiczny, tylko nie ma wskazanych badań, jakie powinny zostać wykonane, aby to potwierdzić. 

Druga całkiem ciekawa rzecz to to, że dokument techniczny komisji europejskiej nie jest prawnie wiążący. 

 

Wszystko więc ma charakter deklaracyjny, a nie prawny, ale lepsze to niż nic. 


4. Kosmetyki naturalne - i ponownie nie mamy definicji prawnej tego, czym jest kosmetyk zwany naturalnym. Dlaczego zatem pisałam, że w tym przypadku mamy trochę inną sytuację? 

W tym przypadku mamy certyfikaty ekologiczne. To czy one w ogóle coś znaczą to temat na osobny wpis, jednak to dzięki nim mamy pewien ogląd na to, jak można klasyfikować kosmetyki. Certyfikaty definiują, ile składników pochodzenia naturalnego powinien zawierać kosmetyk, by być nazwanym naturalnym, oraz jakich składników nie powinien zawierać. 

To pozwala wpasować kosmetyki dostępne na rynku do pewnych reguł i na tej podstawie, powiedzieć, że to jest, a to nie jest kosmetyk naturalny. Jednak nadal nie mamy tu prawnych wytycznych.

 

 

Jak widzicie wszystkie te określenia na kosmetyki, nie mają mocy prawnej. Nie ma żadnego organu weryfikującego i nadającego odpowiedni znaczek kosmetykom z daną deklaracją na opakowaniu. Szkoda. Przydałaby się w końcu jakaś sensowna definicja na to i owo.


Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz
Jeżeli podajesz skład kosmetyku podaj jego nazwę i producenta
Analizuję TYLKO kosmetyki dla kobiet w ciąży i dzieci
Zanim zadasz pytanie sprawdź czy ktoś już o to nie pytał, używaj również wyszukiwarki blogowej.

Przycisk Whatsapp działa tylko na urządzeniach mobilnych

Wpisz słowo i wciśnij enter, żeby wyszukać